piątek, 19 grudnia 2014

Rozdział 6



-Misiu – próbował zwrócić na siebie uwagę. – Kotek – chwycił mnie za podbródek i obrócił tak, że spojrzałam mu w te niebiesko-szare tęczówki.
-Wiem więcej niż ci się wydaje-szepnął i zbliżył swoje usta do moich...
Patrzyłam na Niego. Miałam mieszane uczucia. Nie widziałam co mam robić. Nim się spostrzegłam Jego usta zetknęły się z moimi. Oddałam pocałunek. On zaczął go pogłębiać a ja nie mogłam mu się oprzeć. Cały On. Nie tylko Jego usta, ale same Jego bycie tutaj sprawiało, że mnie hipnotyzował. W końcu się ode mnie odsunął. I się uśmiechną delikatnie. Spojrzał w moje oczy. Nie mogłam się oprzeć i cmoknęłam Go w nos, co On oddał. Uśmiechnęłam się i zarumieniłam.
-Słodko się rumienisz – powiedział. Zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona u Spuściłam głowę. Zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona u Spuściłam głowę.
-Ej nie opuszczaj głowy - rzekł podnosząc moja głowę, trzymając za podbródek. Spuściłam wzrok. Bałam się. Nawet nie wiem czego. Całowałam się z przyjacielem mojego brata. Nie miałam pojęcia czego się spodziewać. Gdyby Harry się o tym dowiedział byłoby po mnie. Harry....nagle wybuchłam nie pochamowanym płaczem.
-Kotek...Nie płacz - powiedział smutnym głosem Loui.
-Harr-y...jak się dow-ie on będz-ie wście-kły... Zno-wu mn-ie po-bije.
-Kto powiedział, że musi się dowiedzieć? Możemy to zatrzymać w tajemnicy.
-Ni-e mów m-u błag-am...
-Nie powiem. Ale wiedz, że jeśliby się dowiedział to Cię obronię.
Przytuliłam się do niego.
-Dziękuję – wyszeptałam
-Nie ma za co myszko-zaśmiał się.
-Już jestem! - krzykną głos dochodzący od drzwi wejściowych. - O już się pogodziliście?
Szybko Odsunęłam się od Louisa. I spuściłam głowę.
 - Co tu się działo kiedy mnie nie było? - zapytał zaciekawiony Liam siadając na fotelu niedaleko. Louis szeroko się uśmiechną. Ja siedziałam cicho.
- Dowiem się, czy mam strzelać?
-Że jak?! Pogrzało cię?!-wydarłam się.
-No co? Nie mam pojęcia czy mam gratulować nowej parze, czy nie.
Zacząłem krztusić się powietrzem.
-Czyli miałem rację?!
-Nie! Znaczy no nie.
-Hahhahah! Plączesz się! Lou??
-Ale co ja? Że my? Nie -powiedział po czym dodał szeptem -jeszcze nie.
- Że co? - znów zachłysnęłam się powietrzem.
-Kup mi co! -zaśmiał się Liam.
- Że co kuźwia??? - zapytałam zdezorientowana.
-Nie przeklinaj mi tu dziecko!
-Ha.ha.ha... - przewróciłam oczami.
-Dobra co robimy? -Zapytał Louis.
-Zajebiście - szepnęłam sobie pod nosem. Wstałam i zaczęłam się ubierać.
-Gdzie Ty idziesz? - zapytali razem.
-Przywalić gnojówie.
-Gdzie?!-wydarł się Lou.
-To co słyszysz! -nałożyłam sam szalik i wyszłam. Szybko pobiegłam do domu Emily. Słyszałam, że chłopaki za mną biegną. Nagle ktoś złapał mnie w pasie.
-Puszczaj mnie!!- Zaczęłam się wyrywać -jak jej przywalę to z podłogi nie wstanie!
-Nie wolno bić ludzi - powiedział Louis.
-I mojego brata całować też nie. Tak samo jak mnie okłamywać.
-Puszczaj mnie!-wyrwałam się i pobiegłam do domu mojej "przyjaciółki".
-Megg! - słyszałam za sobą. Zatrzymałam się.
-Słucham?
-Co Ci jest? - zapytali znowu razem.
-Ona Całowała się z moim bratem! -Krzyknęłam wybuchłam płaczem i wybiegłam na ulicę. Ostatnie co usłyszałam to pisk opon.
perspektywa Lou
Wbiegła na ulicę i tyle widziałem. Auto wjechało i po sekundzie cały tłum ludzi ustawił się w około. Szybko zadzwoniłem po karetkę i podbiegłem do Niej.
-Odsuńcie się! - krzyknąłem. Nikt mnie nie posłuchał. Przepchnąłem się i podbiegłem do ciała Megan. Chciała wstać.
-Leż... I się nie ruszaj-chciałem przybrać normalny ton głosu.
-Nigdzie nie jadę...-szepnęła.
-Megan! Chociaż raz mnie posłuchaj!
Rozpłakała się.
-Proszę Cię nie płacz.
Po chwili przyjechała karetka.
-Proszę się odsunąć - krzykną lekarz. Wziąłem ja na ręce i zaniosłem do karetki.
-Proszę Ją zostawić! Kim Ty w ogóle jesteś?
-Em...jej chłopakiem!-palnąłem bez namysłu.
-A nie mówiłem! - krzyknął Liam.
-A Ty kim jesteś? - zapytał Go.
-Przyjacielem Jego -odpowiedział. Lekarz westchnął i wszedł do karetki i zaczął badać Megan.
-Mogę z Wami pojechać? – zapytałem.
 -Nie będzie to konieczne.
-Ale co nie będzie konieczne?
-Ma na szczęście tylko kilka zadrapań i siniaków.
-Nigdy nie uciekaj. Jasne?
-Tak-spuściła głowę.
-Już może iść. Miałaś wielkie szczęście.
-Dowiedzenia-szepnęła do lekarza i wyszła z karetki.
-Serio jestem Twoja dziewczyną? - zapytała i zrobiła face palma.
-Em...nie wiem ale ja to tak tylko żebym mógł wejść tam do ciebie.
-Słodko! Od kiedy Ty Louis się jąkasz? - wciął się Liam.
-A Ty od kiedy pozwalasz nazywać się Daddy, Daddy? - przekomarzałem się.
-Ja hahahhah dobre!-zaśmiał się.
-No i czego kłamiesz Daddy?! -Krzyknęła.
-Ej no! - powiedział obrażony, a Ona wytknęła mu język.
-No!-Krzyknęła.
-Co? - zapytał.
-Gówno! - powiedzieliśmy razem.
Pierwszy raz widziałem ją taka uśmiechnięta.
-O zobaczcie kogo tutaj mamy - powiedziała patrząc w inną stronę. Spojrzałem tam gdzie Ona i zobaczyłem tam Jej przyjaciółkę Emily. Od razu zaczęła iść w jej stronę.
-Megg! - podbiegłem do Niej i Ją od Emily odciągnąłem.
-Co?!-powiedziała zdenerwowana.
-Zostaw Ją.
-Tą dziwkę? Tą która udaje najlepszą przyjaciółkę, ale najlepiej by się pieprzyła z moim bratem?!
Emily na to wybuchła śmiechem.
-Hahaha moje biedactwo myślało ze ma przyjaciółkę. O jak mi przykro...-powiedziała z ironią - jesteś nic nie wartą pizdą bezużyteczną szmata!  Pogódź się z tym dziwko! -Krzyknęła i odeszła.
-Puszczaj mnie!
-Megg! Lou! Li! - krzyknął znany mi głos. Zobaczyłem, że to Harry.
-Co Ty tu robisz? - zapytała zła Megg. - Idź do swojej dziwki właśnie stoi tam! - wskazała na Em która patrzyła się na całą tą sytuację.
-Megg, to nie tak jak...
-Daruj sobie!
-Krzyknęła, Rozpłakała się i pobiegła przed siebie.
-Cholera! Megan! - pobiegłem za Nią.
Perspektywa Hazzy
Zobaczyłem Megan Louisa Liama i Emily stojących przy ulicy.
Podbiegłem do Nich. Ciekawy jestem czy Emily wie, że ja się tylko Nią bawiłem. Usłyszałem kawałek rozmowy Emily na to wybuchła śmiechem.
-Hahaha moje biedactwo myślało ze ma przyjaciółkę. O jak mi przykro...-powiedziała z ironią - jesteś nic nie wartą pizdą bezużyteczną szmata!  Pogódź się z tym dziwko! -Krzyknęła i odeszła. Megan nie dowierzała własnym uszom. Zaczęła się ponownie wyrywać Louisowi. Widziałem, że jest wściekła. Ja sam miałem ochotę przywalić Em. Za nim się obejrzałem Megg biegła przed siebie a na nią Louis.
-Czy Ci odbiło Dziwko?
-Mnie?! To tej szmacie odbiło!
-Nie wyzywaj mojej siostry! - miałem ochotę Jej przywalić, ale nie mogę walnąć dziewczyny.
-Sam wyzywasz tą pizdę!
-Ja? Ja chociaż zmądrzałem. Nie jestem taki jak Ty.
-Hahaha już to widzę!
-Nie chcesz nie wierz, ale powiem Ci jedno - podszedłem i szepnąłem Jej do ucha. - Ja tylko się Tobą bawiłem.
-Ze co? -Szepnęła drżącym głosem.
-Gówno. Bawiłem się tobą.
Nic nie odpowiedziała tylko uderzyła mnie w twarz. Ja w odpowiedzi tylko się zaśmiałem. Uderzyła mnie mocniej.
-Mnie to nie boli, Kotek.
-Trudno! -Podeszła do mnie i uderzyła mnie z całej siły kolanem w krocze. Syknąłem z bólu. Chwyciłem ja za łokieć i pociągnąłem w stronę domu w którym mieszkałem z Megg.
-Puść mnie!-wyrwała mi się.
-Cicho bądź - wciągnąłem Ją do domu. szybko i sprawnie zablokowałem Ją by mnie ponownie nie walnęła.
-Bo co?!
-Zamknij tą mordę! Na razie próbuję Cię nie walnąć, ale zaraz to mogę zrobić - syknąłem na Nią, a Ona zamilkła.
-Co tu robimy?-szepnęła. -Zapamiętaj sobie, że ze mną się nie zadziera. Mnie się nie bije, bo się pożałuje. I z opowiadań innych powinnaś wiedzieć, że każdą dziewczyną się bawię - powiedziałem, nadal nie puszczając Jej z uścisku.
-Dziwka? Harry? - zapytał damski głos z wejścia od salonu. Do pokoju weszła zapłakana Megan.
-Megg... - powiedziała Em.
-Nie odzywaj się ode mnie! Harry puść Ją, proszę - powiedziała.
-Ale Megan... - powiedziałem.
-Albo rób co chcesz, bylebyście mi się na korytarzu nie pieprzyli.
-To było tylko ostrzeżenie, następnym razem przejdę do czynów - zagroziłem Emily, a ta przerażona wybiegła z domu. Megan z płaczem pobiegła na górę do łazienki.
-Megan! Proszę Cię! - krzyczałem.
-Zostaw Ją Hazz - powiedział Lou i Niall, zatrzymując mnie.
-Ona jest w łazience-szepnąłem.
-Harry - powiedział spokojnie Lou.
-Ona jest w łazience! Nie może tego znowu zrobić! I to znowu przeze mnie! - wyrwałem się im i pobiegłam na górę.
-Megan! Proszę Cię. Meggi! - powiedziałem pierwszy raz do Niej tym zdrobnieniem od śmierci rodziców. O dziwo otworzyła drzwi.
-Słucham?
Nic nie powiedziałem tylko Ja przytuliłem. Była zdziwiona moim gestem. Po otrząśnięciu się odwzajemniła gest.
-Nienawidzę tej szmaty...-szepnęła i zacisnęła pięści po czym Syknęła z bólu.
-Meggie? - zapytałem niepewnie.
-Um...tak?-szepnęła.
-Co się stało? Co Cię boli?
-Nic nic....-lekko się uśmiechnęła.
-Meggie nie kłam, proszę.
Spojrzała na swoją rękę. Która była rozcięta.
-Nic się nie stało.
-Meggie. Czemu? Znowu?
-Ale to jak...to...teraz jak zacisnęłam pięści...to przez ta pizdę!
-Wiedz, że się Nią bawiłem za co mi się dostało tu i ówdzie.
-Hahahah w jaja ci przypieprzyla?!
-Powiedzmy…
-Hahaha oj biedactwo hahahahahahahahhaha.
- To nie jest śmieszne.
-Hahha jest hahaha.
-Ej no sis!
-Ojej... -Zaśmiała się i poszła na dół.
-Weź tu zrozum kobiety... - powiedziałem schodząc za Nią, kręcąc głową.
-Słyszałam!-poszła do kuchni i siadła na blacie z sokiem w ręku.
- To co? Toast za nową parę? - krzyknął Liam.
-Liam zamknij twarz!!!!
-Ja chyba nie w temacie?
-Ja nie jest jego dziewczyna!!!
-Nieee... Wcale...
-Liam!!-głos jej się łamał.
-No co ja tylko stwierdzam fakty.
-Ktoś mi powie o co chodzi? - wciąłem się
-Źle to robisz!!!-poszła na górę.
-O co kurwa chodzi? – zapytałem.
-Ten debil myśli ze Louis jest moim chłopakiem!! -Krzyknęła z góry.
-Ej a to prawda? - zapytałem cicho by mnie nie usłyszała.
-Nie, nie prawda - odpowiedział Lou.
Przytaknąłem.
-Sorry Daddy za tego debila! -Krzyknęła i zeszła na dół.
-Nic się nie stało - powiedział. No ale chłopaki... Megg i Lou słodko by wyglądali co nie? - zapytał przyciągając ich do siebie. Nie powiem no ale słodko by wyglądali.
-Dobra dobra. Swataj innych Liam-powiedziała.
-Nie, bo jesteś jedyną dziewczyną, a Louis i Ty pasujecie do siebie.
-Potwierdzam! - powiedział Niall i Zayn. Li, Niall i Zayn spojrzeli na mnie wyczekująco.
-Spróbuj powtórzyć moje błędy a zajebię - powiedziałem śmiejąc się. Ona przewróciła oczami i poszła na górę.
- Nie jestem i nie będę dziewczyną Louisa! - krzyknęła z góry. Lou natychmiast stał się smutniejszy.
-Uuuuuuuu. Ktoś się zakochał - powiedziałem dosyć cicho.
-Cicho!
-Całowaliście się już? - zapytał Zayn.
-emmm...
-Czyli tak?
-Tak...-powiedział -całowaliśmy się. W tym czasie na dół zeszła Megan i wszystko usłyszała.
-Loui? Obiecałeś ze nie powiesz! -Krzyknęła rozpłakała się i popatrzyła na mnie ze strachem i poszła do drzwi.
-Cholera! - powiedział.
-Ej Meggie! - krzyknąłem za Nią. - Ej! Meggi!
Wyszła zapłakana z domu.
-Co się stało? - zapytałem.
-Megg bała się Twojej reakcji - odpowiedział Louis. Szybko się ode mnie odsunęła i patrzyła na każdy mój ruch.
-Ej Meggi - powiedziałem łagodnie. - Wiem jaki byłem zawsze, ale staram się zmienić. Nie chce krzyczeć. Powiem jedno. Louis to mój przyjaciel, a Ty jesteś moją siostrą. Powiedz tylko jedno słowo o tym, że Lou coś Ci zrobił, a obiecuję, że dostanie. Macie moje błogosławieństwo.
-Przemowa jak na weselu - skomentowała. I jeszcze bardziej się ode mnie odsunęła.
-Ej co jest Meggi? - zapytałem. Cały czas przyglądała się moim ruchom.
-Czemu się mnie boisz? - zapytałem.
-Myślisz, że tak łatwo zapomnę te wszystkie lata? - zapytała cicho.
Przeszła obok mnie. W tym czasie ja złapałem ja w pasie.
Zaczęła płakać.
-P-uść mni-e. Błag-am nie b-ij mn-ie pr-os-zę...błag-am cie ni-e bij mn-ie.
-Ej Meggie - szybko Ją przytuliłem do siebie. - Wiem, że nie będzie łatwo ale chcę spróbować to naprawić, proszę.
Serce biło jej jak oszalałe.
-Bałag-am cie ni-e bij mn-ie. Przepra-szam. Błaga-m ni-e bi-j mn-ie - płakała bardziej.
-Ej. Nie mam zamiaru Cię bić - szepnąłem.
-Bła-gam... -Nie miała już siły- pros-zę nie ró-b mi krzy-wdy.
-Słyszałaś co mówię? Nie mam zamiaru nic Ci zrobić! - powiedziałem. Płakała. Bała się. Podszedł do mnie Louis. Wiedząc, że mi raczej nie uda się Jej uspokoić, pozwoliłem przejąć pałeczkę Louisowi.
-Ni-e bij-cie mn-ie błag-am...pro-sz-ę...-nie mogła się uspokoić.
-Ej Megg... To Ja Loui - powiedział przytulając Ją. Chłopaki mieli rację. Świetnie do siebie pasują.
-Ni-e b-ij mn-ie pr-os-zę... Błag-am cie ni-e bij... -Cała się trzęsła.
-Ej wiesz, że ja nigdy bym Cię nie uderzył -powiedział. -Ej Kotek.
W pewnym momencie się od niego odsunęła po czym ze strachem podeszła do mnie i mnie przytuliła. Po czym oplątała nogi na moich biodrach.
-Nie bij mn-ie bra-cisz-ku błag-am cie n-ie bij mn-ie...bła-gam... Przyże-kam bę-dę grzec-zna ale n-ie b-ij mn-ie.
Podtrzymałem Ją by nie spadła.
-Ej ile mam Ci mówić, że nie mam zamiaru Cię bić? – zapytałem. Była zbyt roztrzęsiona żeby odpowiedzieć.
W pewnym momencie przyszła Emily.
-Czego tu szukasz?!- krzyknęła.
-Megg ja..-zaczęła Emily.
-Ty co?! Wykorzystałaś mnie! Byłam ci potrzebna tylko po to żeby pomóc ci w problemach z Nicole! Tylko po to! A słuchałaś mnie żebym tylko w końcu się zamknęła i siedziała cicho! Olałaś mnie! Napisałam do ciebie dzwoniłam a nawet przyszłam! A ty?! Nic! Wolałaś spędzać czas TYLKO z Niki! Mimo że cię zraniła! Broniłaś ją gdy powiedziałam na nią złe słowo!-tutaj już nie krzyczała, mówiła spokojnie- pogodziłyście się. Gratuluję. Bardzo kochałam spędzać z wami czas. Ale kiedy się pokłóciłyście się. To ja byłam i z tobą i z nią. Nie opuściłam was i nigdy tego nie zrobię. Potem wszystko było w porządku, Ale z czasem ponowna kłótnia, kolejne łzy. A ja nadal byłam. Trwałam. Nie opuściłam ale ta "zgoda" to była taka że ty straszne denerwowałaś Niki gdy byłam z wszą dwójką w jednym pokoju. Nie mówię zawsze, ale pewnego dnia wyszłam z pokoju. A gdy wróciłam byłyście uśmiechnięte. Szczęśliwe. Takie jakie was kochałam. Ale gdy siedziałam z wami potem dłuższą chwile ponownie byłyście złe? może smutne? Po czym wychodziłam i znowu to samo! Poczułam się jak piąte koło u wozu! Czasami się przyda! A potem wypieprzyć je na śmietnik!!!-krzyknęła i dodała spokojnie- Ja też jestem człowiekiem i też mam uczucia... Co nie znaczy że ja też jestem bez winy. Wiele razy nie spełniłam się w roli przyjaciółki i za to bardzo cię przepraszam. Wiele razy byłam nie zdecydowana. Chciałam żebyście się pogodziły. Byłam zła że się kłucie. Chciałam waszej zgody. Pragnęłam tego z całego serca, ale kiedy się pogodziłyście to też byłam „zła" nie nie zła nie umiem tego określić...nie wiem czego...Może po prostu ze gdy byłyście na siebie złe to mnie zauważałyście a jak miedzy wami się ułożyło to byłam jak powietrze miałam wrażenie że przebywacie ze mną na siłę ... czułam pustkę ... A może po prostu to zwykła zazdrość? może dlatego że przypomnicie sobie o mnie tylko wtedy gdy wyjdę z pokoju lub gdy jestem smutna? Może to też dlatego że gdy byłyście pokłócone w końcu czułam się przez was naprawdę kochana? Że jednak dla was naprawdę byłam ważna? Że może wam  na mnie zależy? Ale chyba to sobie wmówiłam...Może tak bardzo chciałam być lubiana albo po prostu mieć przyjaciółkę...Ale pamiętaj...co by się nie działo zawsze przy tobie będę. Zawsze będę twoją przyjaciółką...chyba że sama ze chcesz Żebym odeszła. Wtedy to zrobię. Ale póki co gdybyś miała jakiś problem to zadzwoń do mnie lub napisz zawsze pomogę...ale któregoś dnia mogę nie odebrać lub nie odpisać...wtedy ja mogę potrzebować twojej pomocy...-szepnęła ostatnie zdanie oderwała się ode mnie z płaczem i poszła do domu.
Emily zamurowało. Nie wiedziała co mogła powiedzieć.
-Em to może już sobie idź- powiedział Louis i poszedł do domu a ja za nim.
-Megg czy Ty oszalałaś? Masz za dobre serce – powiedziałem.
-Czemu oszalałam?
-Ty chcesz jeszcze jej pomagać?
-Zawsze trzeba pomagać innym...bez względu na to jak cię skrzywdzili-szepnęła.
-Megg...
-Tobie też staram się ufać...
-Ale to inna sprawa...
-Inna sprawa? - zapytała zszokowana.
-Ile razy mnie pobiłeś ponizałeś?
-Megg...
-Cała szkoła się do tej pory ze mnie nabija, mam pełno siniaków przez Ciebie, pełno ran.
-Ja...
-Hmm...pokazać ci coś?- w tym momencie odsłoniła ramię na którym była blizna- pamiętasz? pamiętasz ten moment kiedy rzuciłeś mną o ścianę a na mnie spadła półka? Nabijałeś się wtedy ze mnie...
-Przez Ciebie mam to na zawsze, a pomimo to nadal Ci pomagam, próbuję zacząć od nowa. Tak mam miękkie serce -szepnęła i pobiegła na górę, a za nią Louis.
perspektywa Megg
Szybko pobiegłam na górę i zamknęłam się w pokoju. Ktoś zaczął dobijać się do drzwi.
-Kto?!
-To ja...
-Jaki ja?
-Louis... - powiedział zażenowany.
-Sam?
-Tak-mruknął a ja otworzyłam drzwi.
-Megg...
-Co teraz ty będziesz kazania prawił- odgryzłam się ale zaraz pożałowałam- przepraszam to po prostu mnie przerasta..
-Ej Kotek, nie martw się tym - powiedział siadając obok mnie na łóżku. Westchnęłam. Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Wiec tylko się uśmiechałam. Louis mnie przytulił do siebie, a ja się w Niego wtuliłam.
-Megg... - wszedł do pokoju Harry. Szybko Odsunęłam się od Louisa.
-Hm?
-Dobra, później pogadamy... Zostawiam Was - powiedział z uśmieszkiem i wyszedł.
-Co to miało być?-mruknęłam pod nosem.
-Nie mam pojęcia - powiedział Loui.
-Mhm...to co robimy?-Zapytałam i poprawiłam się na łóżku.
-Nie wiem. A co chcesz? - spytał patrząc na mnie z uśmiechem.
-Zboczeniec - mruknęłam pod nosem.
-No dzięki!-Krzyknął.
-Nie ma za Co-zaśmiałam się i podeszłam do szafy.
-Czego szukasz?
-Chce się przebrać-powiedziałam i wyjęłam z szafy krótkie spodenki i czerwona bluzkę.
-Możesz tutaj.
-No a nie mówiłam?! Zboczeniec! Idę do łazienki.
-Albo nie! Ty masz wyjść!-pokazałam drzwi-zawołam cię.
-Ej noo! - zapiszczał jak mała dziewczynka.
-Wynocha!
-No idę-mruknął i wyszedł. Ja się przebrałam i zawołałam Louiego.
-No chodź bobasie.
-Nie jestem bobasem - skarżył się.
-Dobra dobra-weszłam do pokoju.
-To coooo rooobimyyy? - zapytał przeciągając niektóre litery?
-Nie wiem-położyłam się na łóżku i wyciągnęłam telefon.
-Ej no! Ja tutaj jestem, a nie tam! - wskazał na mój telefon.
-Wcale, że nie! - pokazałam Mu, Jego zdjęcie na telefonie.
Zrobił się czerwony i nie odpowiedział.
-Hahahhaha -Zaczęłam się śmiać.
-Co tutaj się dzieje? - weszli chłopcy, ja zwijałam się ze śmiechu na łóżku, a Louis był czerwony jak burak.
-Hahaha on hahaha jest nie możliwy hahha.
-Louis Ty jesteś czerwony? - zapytał zdziwiony Zayn.
 -Taaaaaaaaaaaaaaaaaaak! -Krzyknęłam.
-Jak Ty to zrobiłaś? - powiedział Harry łapiąc Louiego za policzki.
-Hahha pokazałam mu telefon bo on nie wie co mamy robić a ja siedziałam na telefonie i on miał z tego ból dupy i mu pokazałam jego zdjęcie!
-Jakie? - zapytał ciekawy Niall.

-Takie – pokazałam.
Ni zaczął się śmiać.
-Hahah ale cię zjechała!  Hahaha-zaczął się śmiać.
-Tak się nie bawię! - krzyknął Loui i wyszedł naburmuszony z pokoju.
-Ej no!-wybiegłam za nim.
-Zakochana para... - śpiewał Niall z Zaynem.
-Zamknąć twarze! -Krzyknęłam. Jak na złość zaczęli mruczeć tą samą przyśpiewkę. Przysięgam z taśma zakleiłam im twarze bardzo dokładnie i wyszłam.
-emmnmmo! - jęczeli.
-Cisza!-Krzyknęłam i pobiegłam do Louisa.
-Louis? - zapytałam.
-Co- burknął.
-Ej no. Loui... - powiedziałam.
-No?
-Weź się nie obrażaj. Proooooooooooszę - rzekłam.
-Dobra -zaśmiał się.
-Zachowujesz się jak baba w ciąży -Zaczęłam się śmiać i pobiegłam na górę.
-A Ty gdzie? - krzyknął za mną.
-No idzie pani?!-nabijałam się z niego.
-Jestem Pan, a nie Pani.
-No rusz tą dupę na górę!-zaczął mnie denerwować.


-No już... - podszedł do mnie powoli. Gdy był obok mnie szybko przerzucił mnie przez ramię i wszedł po schodach.
-Aaaa no co ty robisz?!-Zaśmiałam się.
-No a co mam robić? Idę na górę.
-No racja -szepnęłam i jakoś ugryzłam go w plecy.
-Ałaaaaaaaa - pisnął jak mała dziewczynka.
-Hahaha -ponowiłam gest a on mnie nie chcący upuścił.
-Ała! - krzyknęłam.
-Ała! - krzyknął łapiąc się miejsc gdzie zostawiłam ślady swoich zębów.
Wstałam i poszłam do pokoju. Wchodząc do niego masowałam sobie kark i plecy.
-Ej no Megg!
-No Chodź!-Krzyknęłam i Siadłam na łóżku.
-Co wam się stało? - zapytał Liam gdy Lou wszedł do pokoju.
-Upuścił mnie-położyłam się na łóżku.
-Ona mnie ugryzła! Dwa razy!
-Oj tam facet czy baba jesteś?!-przyciągnęłam się na łóżku.
-Baba a Ty?
-Też.
-No widzisz? Paczaj jestem lesbijką! - powiedział całując mnie. Nie pewnie oddałam gest.
-Uuuuuuuuuuuuu! - wiwatowali chłopaki wraz z Hazzą.
Wstałam podeszłam do nich i każdemu dałam z liścia po czym zeszłam na dół. Szybko wyszłam z domu i znów skierowałam się w stronę mojej ławki.
perspektywa Zayna
-To jak idziemy na imprezę?!
-Głupi jesteś? - zapytał Harry. - Moja siostra gdzieś poszła, a Ty chcesz na imprezę iść?
-No chodź!-błagał go Niall.
-Nie! - powiedział i wyszedł z pokoju, a za nim Lou.
-Hazz ona poszła do parku...chodź odprężysz się-powiedział do niego Louis gdy Wyszedłem z pokoju.
-Nie. To moja siostra...
-Hazz... Ona jest dużą dziewczynką - powiedział i poklepał Go po plecach.
-Dla mnie nadal jest mała ale możemy w sumie iść-uśmiechną się.
-No widzisz? - zapytał z uśmiechem Hazzę. - Idziemy! - krzykną do nas. Nie minęło 15 minut a już byliśmy w klubie. Każdy z nas się nie źle upił. Ja z Hazzą próbowaliśmy znaleźć jakieś fajne dziewczyny, ale wcale łatwe to to nie było. Po jakimś czasie się podaliśmy. I wróciliśmy do domu około 2 w nocy. Każdy poszedł do siebie.
perspektywa Hazzy
Ciągle nie wróciła do domu Megg. Nie mam pojęcia co się z Nią dzieje. Może i jest duża ale się o Nia martwię Powoli zaczynałem się denerwować. Po około 15 minutach weszła do domu.
-Gdzieś ty była do cholery?! -Krzyknąłem.
perspektywa Megan
-Nie twoja sprawa - odpyskowałam. Szybko poszłam do swojego pokoju  rzuciłam się na łóżko.
Nagle usłyszałam kroki na górę. Potem wszedł do mnie do pokoju.
-Gdzieś była?!-Krzyknął pijany.
-Nigdzie!
Za nim się obejrzałam podniósł mnie z łóżka i uderzył w twarz. Wiedziałam, wiedziałam że się nie zmienił. Zadał mi dwa mocne ciosy w brzuch a ja wybiegłam z pokoju. Niestety on pobiegł za mną i złapał mnie mocno za szyję.
-Gdzie byłaś?! -Ponowił pytanie, a ja nie byłam w stanie odpowiedzieć.  Uderzył mnie w brzuch ponownie i rzucił mną przez cały korytarz. Byłam roztrzęsiona. Harry podszedł do mnie ponownie zapał mnie za szyję i zrzucił ze schodów aż na parter.
Na szczęście nie poczułam by coś mi pękało. Próbowałam zatamować łzy. Nie mogły wypłynąć. Nie mógł tego zobaczyć. Nie mógł zobaczyć, że mnie to boli lub, że się Jego boję. To tylko bardziej by Go nakręciło. Obiecał. Obiecał, że się zmieni, nie zrobił tego. Wiedziałam, że nie mogę Mu ufać. Na szczęście odpuścił sobie i poszedł do swojego pokoju.
rano
Siedziałam tam gdzie zostawił mnie w nocy. Nie byłam w stanie się ruszyć.
-Cześć siostra - powiedział cicho schodząc z schodów. Szybko wstałam ale zaraz nogi się pode mną ugięły. Teraz ból dopiero się pojawił.
-Megan? - zapytał ze strachem. Szybko o swoich siłach ominęłam Go i poszłam do swojego pokoju. Dopiero tam położyłam się na łóżku i zwijałam z bólu. Wszedł do mnie.
-Megan?
-Idź  stąd -szepnęłam.
-Megg - podszedł do mnie i położył rękę na ramieniu.
-Nie dotykaj mnie! Idź sobie i nie wracaj! - krzyczałam.
-Co się stało? -Zapytał. Chyba nic nie pamiętał.
-Spierdalaj stąd - krzyknęłam po raz kolejny.
-nie...powiedz co się stało.
-Nie! - krzyknęłam i ledwo co doczłapałam się do łazienki, szybko zamknęłam drzwi i usiadłam na płytkach.  Do domu ktoś przyszedł. Po chwili ktoś zaczął dobijać się do drzwi.
-Megg? Megan! Otwórz te drzwi! - krzyczało kilka głosów.
-Odpieprzcie się ode mnie! - krzyknęłam prawie płacząc. To tak boli. Mam pełno ran. - Obiecał. Obiecał... - szeptałam. Po chwili zostały tylko dwa głosy.
-Megan otwórz....spokojnie nie płacz.
-Zostawcie mnie w spokoju! Chcę być sama! - krzyczałam. Nie mogłam dusić tego w sobie. Łzy zaczynały spływać mi po policzkach. Po chwili znowu wyłamali drzwi a do łazienki wpadł Loui z Liamem.
-Megg - zapytał Lou.
-Nie dotykaj mnie! - pisnęłam gdy chciał dotknąć mojego policzka.
-Misia co się stało?-Zapytał spokojnie po czym zobaczył moje posiniaczone ręce. Spojrzał na Li, a ten wyszedł.
-Co Ci się stało, Kotek? - zapytał łagodnie, znów próbując mnie dotknąć, ale ja jeszcze bardziej odsunęłam się pod ścianę. W końcu się przełamałam.
-Harry... -Szepnęłam i chciałam wstać ale ból był silniejszy.
-Co On Ci zrobił? - zapytał.
-On... Jak wrócił... On... -jąkałam się.
-Po-pobił -szepnęłam a Loui wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju.
-Harry! - krzyknął zły, kładąc mnie delikatnie na łóżku. Do pokoju wszedł Liam. Lou dał mu znak żeby poszedł po apteczkę. Wrócił po około 2 minutach a Loui poszedł do Hazzy. Spojrzałam pytająco na Li. Ten jednak tylko wzruszył ramionami i próbował mnie dotknąć by mnie opatrzyć, co ja mu utrudniałam. Nie umiałam już zaufać nikomu innemu oprócz Louiemu.
-Megan spokojnie. Nie zrobię ci krzywdy.
-Nie dotykaj mnie - powiedziałam cicho. - Proszę...
-Już dobrze...spokojnie...-wyszedł po czym przyszedł Lou a ja z dołu słyszałam tylko krzyki. Loui zamknął drzwi.
-Co tam się dzieje - zapytałam cicho.
-Nic ważnego - odpowiedział wymijająco. - Chodź opatrzymy Ci to.
-Nie! - pisnęłam gdy dotknął mojej ręki.
-Misiu...spokojnie -usiadł Obok mnie -kotek wiesz ze nic ci nie zrobię. Tylko cię popatrzę. Taki marchewkowy doktor LouLou -uśmiechnął się zachęcająco.
-Nie dotykaj mnie - odsunęłam się jeszcze bardziej, jeśli to możliwe.
-Misiu...błagam cię- martwił się o mnie - kochanie -wyciągnął ręce w moją stronę.
Gdy już prawie mnie dotknął, znów niekontrolowanie pisnęłam.
-Kotek...-szepnął.
-Proo...szzę. Niee... dotykaj mnie... - trząsł mi się głos.
-Misiu. Nie. Bój. Się. Mnie. -Delikatnie mnie przytulił.
-Nie! - pisnęłam i wyrwałam się z Jego objęć. - Nie dotykaj mnie.
-Dlaczego?
-Proszę... Nie... Nie chcę... Nie dotykaj mnie... Ty jesteś taki jak on... Taki jak wszyscy...
-Nie jestem. Błagam uwierz mi....błagam Misia…
-Jesteś...Jesteś tacy jak wszyscy...Ty też obietnic nie dotrzymujesz.
-Kiedy nie dotrzymałem?
-Hmm?? - spojrzałam na niego.
-Kiedy nie dotrzymałem tajemnicy.
-Kiedy pierwszy raz mnie pocałowałeś - powiedziałam. - Wtedy obiecałeś. On też obiecał. Obiecał, że się zmieni, ale tacy ludzie nie dotrzymują obietnic.
-Tacy, znaczy jacy? - zapytał niedowierzając, na co nie otrzymał odpowiedzi.
-Tacy jak wy.
-Jacy my jesteśmy?
-Ehh...nie ważne... -Poprawiłam się na łóżku.
-Mogę to opatrzyć? - zbliżył się.
-Nie dotykaj mnie.
-Misia.błagam...
-Eh...dobra...-poddałam się.
-No nareszcie.
Przewróciłam oczami i poprawiłam się na łóżku. Podszedł do mnie a ja ledwo widocznie się wzdrygnęłam.
Miał przy sobie cała apteczkę. Po prostu jakby szpital okradł.
-Nie będzie bolało?
-Postaram się by nie - odpowiedział i wziął się do roboty. Gdy tylko mnie dotkną zacisnęłam mocno oczy i się spięłam.
-Ej spokojnie, nie bój się - Uśmiechnęłam się lekko.

***************************************************************
Hejo! Jea niedługo święta! Ja od siostry już dostałam prezent. Oczywiście z 1D. XD A od Ewel (kol z 2 bloga) dostałam ołtarzyk z Niallem. Podoba się rozdział? Miałam kolejną karę i potajemnie pisałam z Olą, więc łatwo nie było. Ten rozdział jest dłuuugi ma 12 stron w wordzie. hahaha Napiszcie swoją opinie do tego rozdziału. Papapa :*