czwartek, 26 marca 2015

Rozdział 8



-Zostań Harry, proszę...-wyszeptałam. Przytuliłam Go mocniej.
-Megg…Zajmij się Louisem… -powiedział szeptem.
-Harry proszę – spojrzałam w jego oczy.
-A Louis? -Zapytał.
-Louis ma mnie w dupie nie obchodzę go, przed chwilą mi to powiedział. Błagam zostań braciszku.
-Louisowi naprawdę na Tobie zależy, stara się, a ja to wszystko niszczę, Megg – powiedział.
-Nie chcesz zostać, to nie, nie będę cię zmuszać -powiedziałam smutno i pobiegłam do łazienki. Zamknęłam drzwi i powoli zsunęłam się po nich. Łzy spływały wyznaczonym szlakiem po moich policzkach. Nikomu tak naprawdę na mnie nie zależało. Każdemu byłoby łatwiej beze mnie. W pewnym momencie ktoś zaczął dobijać się do drzwi.
-Zostawcie mnie w spokoju. Przestańcie udawać – wyszeptałam, chodź prawdopodobnie tego i tak nie usłyszą. Hałas dobierając od strony drzwi był coraz głośniejszy, a ja praktycznie odpływałam.
-Megan! – krzyknął ktoś.
-Meggi! Proszę Cię otwórz!
Otworzyłam drzwi i za chwilę podbiegłam do toalety. Przez drzwi wpadł Louis i Harry.
-Megan! Jezu jakiego stracha nam napędziłaś – mówił Harry. Louis nic nie powiedział tylko zgarnął moje włosy do tyłu gdy wymiotowałam.
-Lou możesz mi powiedzieć co się z tobą do jasnej cholery dzieje?! -Wykrzyczałam gdy skończyłam wymiotować.- Co takiego zrobiłam? -Wyszeptałam i wybiegłam z łazienki.
-Pobiegłam do swojego pokoju i pod klamkę podłożyłam krzesełko, niech nikt tu nie wchodzi i będzie dobrze.
*perspektywa Louisa*
Po tym co Megan powiedziała, nie wiedziałem już nic. Oparłem się o ścianę i pociągnąłem za włosy.
-Co się dzieje?-Zapytał Harry. Pokręciłem tylko głową. Schowałem twarz w ręce. Cholera. Wszystko poszło się pieprzyć. Co ja najlepszego odwaliłem? Gdzie popełniłem błąd?
-Louis.... -Przytulił mnie.
-Wszystko spieprzyłem i nawet nie wiem jak i kiedy.
-Ale co się stało? Louis ją zabolało to, że powiedziałeś, że ona cię nie obchodzi.
-Ale tak nie jest. Mi chodziło o to, że……. Ehhhhh nie ważne. Spieprzyłem na całej linii. Nie ma co.
-Powiedz, trzeba to wytłumaczyć, Lou proszę cię.
-W sensie, że nie, że nie obchodzi mnie to, że jest chora, a o to, że gdy chciałem ją przytulić to mam gdzieś, że mogę się zarazić od niej.
-To chodź wytłumaczymy to.
-Ona nie chce mnie słuchać Harry – powiedziałem.
-Chodź, zależy jej.
-Myślisz? – spojrzałem na niego.
-Jasne że tak.
Wstałem z podłogi i ruszyłem za nim.
-Megg otwórz – zapukał do Jej pokoju.
-Proszę zostawcie mnie – powiedziała cicho.
-Meggi błagam cię, otwórz aniołku.
-Po co?-Zapytała.
-Musimy porozmawiać i coś sobie wytłumaczyć.
Po chwili otworzyła nam drzwi. Nie wyglądała jak wczoraj gdy ciągle się śmiała wieczorem.
-No co chcielibyście mi powiedzieć?-zapytała i poszła pod koc.
-Bo no wiesz…. – zacząłem.
-Chodzi o to, ze ty ciągle myślisz, że Louis ma cię gdzieś. Co jest totalną bzdurą, nie wiem jak mogłaś tak pomyśleć. Wtedy miał na myśli, że ma gdzieś, że może się od ciebie zarazić – powiedział Hazz.- A teraz Pan Młody może pocałować Pannę Młodą.
Harry popchnął mnie w stronę Megan i skierował tak moją głowę, że nasze usta się złączyły. Megan położyła się a ja usiadłem na niej okrakiem. Spojrzała na mnie odrywając się ode mnie.
-Naprawdę nie masz mnie gdzieś?-wyszeptała.
-Jak mogłaś tak pomyśleć?- spytałem patrząc w Jej oczy.
-Nie wiem. Przepraszam-cmoknęła mnie w usta. Pogłębiłem pocałunek.
-Za słodko tutaj – powiedział Harry i się wycofał z pokoju. – Idę do szkoły! Louis nie chcę być wujkiem, lub ciocią zależy od płci! Jasne?
-No jasne jasne -mruknąłem pod nosem i wróciłem do pocałunku. Megan się zaśmiała, ale oddawała pocałunek. Nie pewnie włożyła zimne ręce pod moją bluzkę. Podparłem się rękoma pomiędzy którymi znajdywała się Jej głowa. Delikatnie drapała mnie po plecach. Pocałunkami zjechałem na jej szyję gdzie zrobiłem kilka malinek. Z każdą malinką cichutko i słodko jęknęła. Włożyłem ręce pod jej koszulkę i spojrzałem w Jej oczy, po chwili jednak ona zniknęła gdzieś w kącie pokoju. Delikatnie mnie pocałowała. Każdy jej ruch był delikatny. Całowałem jej szyję, zjechałem do dekoltu.
-Boo... -Szepnęła.
-Hmm?? – wyszeptałem powracając do jej ust.
-Nie dobrze...-szepnęła czerwona.
-Słucham? – wyszeptałem. Nie rozumiałem o co Jej chodzi.
-Nie dobrze mi-zaśmiała się. Zaśmiałem się i zszedłem z niej.
-Zawsze coś nam przeszkodzi – powiedziała i wstała kierując się do wyjścia z pokoju.
-No widzisz? – podszedłem do niej. – Ale jeszcze do tego wrócimy – wyszeptałem jej do ucha gdy stała do mnie tyłem i objąłem ją rękoma w pasie. Pocałowałem jej szyję. Gdy to zrobiłem lekko ugięły się jej nogi. Lubiłem jak na mnie tak reagowała. Kochałem ją też zawstydzać.
-Obejrzymy coś Boo? -Spytała gdy się otrząsnęła.
-Możemy – powiedziałem i wziąłem ją na ręce. Zaśmiała się.
-Zrobisz herbatkę?-Zapytała wtulając się we mnie.
-Jak tylko sobie Księżniczka życzy – położyłem ją na kanapie w salonie i poszedłem do kuchni zrobić jej herbatę.
-I cistaeczkaaaa!
-Tak jest – zasalutowałem. Zaśmiałem się pod nosem. Po chwili usłyszałem dźwięk telewizora. Pokręciłem głową. – Coś jeszcze?
-Już nieeee-zaśmiała się. Przyniosłem jej ‘zamówienie’ i usiadłem obok niej.
-Co oglądamy – powiedziałem sadzając ją sobie przy okazji na kolanach.
-Nieee mam pojęcia-powiedziała i kichnęła.
-A na co masz ochotę?- spytałem.
-Komedia? -Zapytała wtulając się we mnie.
-A jaką? To Ty tu podejmujesz decyzje – powiedziałem. – Ale oczywiście tylko dopóki jesteś chora.
-Dlaczego tylko dopóki jestem chora? -Zapytała z oburzeniem.
-Bo później to ja będę tutaj rządził. To ja będę nosił spodnie w związku – zaśmiałem się.
-W związku? – spytała zdziwiona.
-Mhm.. – pocałowałem ją. Oddala pocałunek.
-Hah a ja będę nosiła spódnice tak? Ja też chcę rządzić.
-Nie. To ja jestem tu od tego kochana. To co oglądamy?
-Jak to nie? O kochaniutki ja rządzę -Powiedziała stanowczo.
-Jeszcze zobaczymy – powiedziałem w jej usta przed pocałunkiem.
-Wygram ja.
-Mhm…
-Mhm..
-O której wracają? – spytałem.
-Po 15, a co?
-Chcę wiedzieć do której mam czas by się Tobą nacieszyć.
-Cały czas możesz...um Boo?
-Cały czas powiadasz? Kusząca propozycja… Tak?
-Um...będziesz ze mną dzisiaj w nocy czy wracasz do domu? Zboczeniec-dodała ze śmiechem.
-Nie wiem. A jak wolisz? – spytałem. – Nie jestem zboczeńcem.
-Jesteś mój. Chce żebyś został. Na noc. Ze mną.
-Harry mnie w końcu zabije – zaśmiałem się. Jeżeli tak dalej pójdzie to mnie jaj pozbędzie.
-Nie zabije cię, nie pozwolę.
-Ale jaja mi na 100% urwie.
-Bo? Tylko ja mogę ci jaja urwać.
-Ej. Co ty chcesz od moich jaj?? O sztuczne zapłodnienie później będziesz się starać?
-Urwę ci jaja jak będziesz nie grzeczny.
-No wiesz co – pocałowałem ją. – Zobaczymy czy dotrzymasz słowa.
-Jak mnie zranisz to urwę.
-Nie mam najmniejszego zamiaru Cię ranić, Księżniczko.
Przytuliła mnie.
-Nie chce oglądać.
-A co chcesz robić? – objąłem jej malutkie, delikatne ciało swoimi ramionami.
-Nie wiem panie Tomlinson a pan?
-Nie mam pojęcia, mi wystarczy tylko siedzenie z Tobą.
Szybko mnie pocałowała i położyła się kładąc nogi na moich udach.
- Tak mogę leżeć cały dzień – powiedziała.
Uśmiechnąłem się i delikatne siadłem na nią okrakiem.
-A ja siedzieć cały dzień.
-Złaź ze mnie – próbowała mnie zrzucić z siebie.
-Czemu?-Zapytałem smutno.
-Jesteś ciężki. Loui! – zaśmiała się całując mnie. Uniosłem lekko tyłek tak że nad nią wisiałem.
-Lepiej, marudo?
-O wiele…
Zaśmiałem się i czule ja pocałowałem.
-To my może nie przeszkadzamy… - z salonu wycofał się Harry z Niallem, Zaynem i Liamem. Megan jak na zawołanie zrobiła się czerwona. Zaśmiałem się cicho. Wstałem z niej i pomogłem jej wstać. Poszliśmy do chłopaków którzy byli w pokoju Hazzy.
-Stój-zatrzymała mnie i wyciągnęła ręce- zanieś mnie proszę Boo.
-Leń się w Tobie odezwał? – spytałem z rozbawieniem i wziąłem ją na ręce. Wszedłem po schodach na górę do pokoju Harry’ego.
-Każdy ma prawo do lenistwa, a ja jestem chora i mam taryfę ulgową – wywróciłem oczami.
-Cześć – przywitałem się z chłopakami.
-Czemu ją nosisz? – spytał się Zayn śmiejąc.
-Nic nie mów – na moją wypowiedź Megg się zaśmiała.
-No już mnie postaw i idź po moja herbatkę i ciastko -pocałowała mnie w policzek. Westchnąłem. Ale szybko przyniosłem jej rzeczy. Chłopaki już mieli ze mnie polewkę.
-Megg daj Louisowi spokój – powiedział Harry.
-Jestem chora, mam lenia. Chcecie podzielić jego los? – spytała.
-Ja nic nie mówiłem -krzyczał Niall.
-Harry w takim razie idź po mój kocyk braciszku -zaśmiała się.
-Boże… - teraz to ja się z niego śmiałem.
-No ruchy staruchu! Zimno mi!
-Kiedy wyzdrowiejesz odegram się – zagroził.
-Ale Lou mnie uratuje prawda? – spytała mnie.
-Jasne aniołku-przytuliłem ja.
-Rzygać mi się przez was chce – powiedział Zayn.
-Kibelek na prawo -powiedziała.
-Myślałem, że się nade mną zlitujesz.
Wstała i przytuliła Zayna.
-Ej bo zrobię się zazdrosny! – powiedziałem.
-No to będziesz – powiedziała i usiadła na kolanach Zayna, na co on objął ją ramieniem. Pokręciłem głową z uśmiechem.
-Co robimy? – spytał Liam. Wrócił Hazz z kocem i dał mojej księżniczce.
-To ja może sobie pójdę, a wy sobie pogadacie – powiedziała i wyszła z pokoju.
-Co ty jej zrobiłeś? – spytał Harry z wyrzutem.
-Ja naprawdę nic jej nie zrobiłem – broniłem się.
-Jeśli będzie w ciąży zajebię i jaja urwę bo do niczego ci się nie nadadzą.
-Co wy macie do moich orzeszków?! -Krzyknąłem i poszedłem za Megg.
-Jemu coś odbiło… – tylko tyle usłyszałem z wypowiedzi Zayna. Megan nigdzie nie było. Nie mogłem jej nigdzie znaleźć więc wróciłem do chłopaków.
-I co wróciłeś zakochańcu? – śmiał się Niall.
-Oj zamknij się już.
-Co, nie znalazłeś swojej wybranki? – zapytał Liam.
*W tym czasie Megan wymiotowała w łazience po czym gdy skończyła wyszła do apteki *
-Nie ma jej.
-Ty chyba na serio się zakochałeś – powiedział, a bardziej stwierdził Zayn. Wzruszyłem ramionami.
-No i co ja mam niby zrobić? – pytał Harry. – Powinienem cię opieprzyć za pieprzenie mojej siostry. Od dzisiaj nie będę wyrodnym bratem. Tylko spróbuj się do niej zbliżyć. Tomlinson nie przeżyjesz wtedy. Oj ja już Ci to obiecuję.
*na dworze rozszalała się wielka burza, Megg weszła przemoczona. Do domu*
-Nie pieprzyłem się z twoją siostrą.
Weszła Megan do pokoju całą mokra.
-Ha-azz g-dzie m-ój swe-ter-ek?
-Nie wcale – kpił Harry. – Ehh… - ciągnął się za włosy. – Fuck! Jestem złym bratem pozwalając się jej z tobą spotykać. Już chodź Megg – wyszedł z nią z pokoju.
-Ha-zz ja nie... On b-był grze-czny -wyszeptała zmarznięta.
*perspektywa Megan*
-I tak mam go dosyć – wysyczał. – Chodź najpierw się umyjesz, co ci wpadło do głowy by wychodzić chora?
-Har-ry błag-am c-ie no, n-o jes-te-m ch-ora to mu-siał-am iść d-o apt-eki a ni-e m-oja wi-na ze zacz-ęło pad-ać.
-Megg…… Błagam Cię nigdy nie wychodź gdy jesteś chora. Okay? A to, że jesteś chora nie oznacza, że Louis ma ciągle przebywać z tobą. Od dzisiaj ja i tylko ja się do ciebie zbliżam, bo któryś jeszcze z chłopaków wpadnie na głupi pomysł.
-Ale o co ci chodzi?  Harry...-poszłam do mojego pokoju i przytuliłam się do Louisa.
-Megan zaraz jeszcze bardziej się rozchorujesz! – poszedł za mną. Wtulałam się mocno w Lou.
-O co mu chodzi?
-Co?- spytała pozostała czwórka niewtajemniczonych.
-Zabrania mi się spotykać z Boo.
-Harry – skarcił go Liam i Niall.
-No co? Za młoda jest!-krzyczał.
-Harry! Spójrz na mnie!-rozkazałam. Nie spełnił mojego polecenia. Nie odwrócił wzroku z chłopaków na mnie ani na chwilę.
-Harry do cholery jasnej! Ja... Go... -Zrobiłam tu duża przerwę - chyba kocham -szepnęłam cicho. Miałam nadzieję, że nikt mnie nie usłyszał. Siedziałam cicho wtulona mocno w Lou.
-Że ty go co, za przeproszeniem kurwa?
-To co słyszysz. No dalej. Podejdź. Pobij mnie najlepiej zabij nie będziesz miał już problemu. Po ci jestem? Żebyś się wyzywal. Każdy chłopak do tej pory się ze mnie wyśmiewał. Ale w końcu znalazł się jeden taki co mu na mnie zależy...-wstałam- na co czekasz? No dalej wyrzuć mnie najlepiej przez okno możne nie będzie bolało tak jak przy zrzuceniu ze schodów.
Stał tam nie ruszając się nawet. Wybiegłam z pokoju do siebie. Kurwa jak teraz przydałoby się mieć przyjaciółkę. W pokoju znalazłam apteczkę. Wzięłam leki na ból głowy po czym zeszłam na dół robić sobie i Lou kolacje. Przy okazji czekając aż Hazz przyjdzie mnie pobić. Nie miałam już siły na nic i w dodatku ktoś sobie zażyczył nas odwiedzić zapowiadając się pukaniem do drzwi. Podeszłam do nich i je otworzyłam. Stałam chwilę zdziwiona za ich powłoką stałą przemoczona Emily.
-Boże Em, właź do środka. Co Ci się stało?
-Musimy porozmawiać, same. Możemy u ciebie? – spytała błagająco. Pokiwałam twierdząco głową i skierowałyśmy się w stronę mojego pokoju.
-Megan, ja…..Ja naprawdę nie wiem co mną zawładnęło………ja nie chciałam……zawsze byłaś mi najbliższą przyjaciółką a teraz….. Proszę cię Megan wybacz mi….. – mówiła gdy weszłyśmy do pokoju, a ja zabarykadowałam drzwi. Na jej słowa nic nie odpowiedziałam tylko mocno ja przytuliłam. – Tak bardzo Cię przepraszam – wyszeptała i zaczęła płakać.
-Nie płacz Em… Chodź dam Ci jakieś moje ciuchy. Zostaniesz tutaj na noc.
-A Harry?
-On nie musi więcej wiedzieć – wysyczałam zła.
-Co się stało?-spytała gdy się przebierała.
-Lepiej nie mówić. Louis zaczął się mną interesować, a ja się w nim zakochałam. Harry wpadł w furię – wyszeptałam.
Podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła.
-przejdzie mu.
-A co jeśli nie? Co będzie kiedy zawsze on będzie robił wszystko przeciwko mnie dopóki mnie nie wykończy?
-Daj mu szansę tak jak teraz dałaś mi, spokojnie.
-Ja się go boję. On jest nieobliczalny, ostatnio tak się schlał, że zrzucił mnie ze schodów i bił – łzy płynęły po moich policzkach.
-Już spokojnie razem damy rade -uspokajała mnie.
-Nie wierzę, że on może się zmienić.
-Już spokojnie- głaskała mnie po plecach, a ja ze zmęczenia i choroby usypiałam. – Śpij Megan dziś dużo przeszłaś. Przeszłam leniwym krokiem do łózka i się położyłam.
-Dobranoc – szepnęłam.
-Dobranoc – uśmiechnęła się.

*perspektywa Zayna*
Usłyszałem jak Megg wpuszcza kogoś do domu i zaczyna rozmawiać, głosy zbliżały się coraz bliżej po czym ucichły.
-Kto przyszedł? – spytał Niall.
-Nie wiem – odpowiedział Harry. Po tym co powiedziała mu Megan był załamany. Nie wiedział co ma zrobić. Wiedział, że bardzo ją zranił. Nie wiedział jak to naprawić. Martwił się o nią. Bał się. Nie ważne co się dzieje ale to jego siostra i szczerze się o nią martwi. Boi się nawet zaufać Louisowi by powierzyć mu ją jemu.
-Przepraszam, Harry-wszeptał Loui.
-To ja cię powinienem przepraszać BooBear… To wszystko moja pieprzona wina!
-Hazz nie twoja-podszedł do niego.- ona powiedziała ci prawdę a teraz się uspokój i idź do niej i ja przytul bez względu na to co robi.
-Jestem skretyniałym idiotą.
-Harry...wierze w ciebie...naprawisz to wszytko-złapał go za rękę i razem poszli do pokoju Megan. Wraz z Liamem i Niallem poszliśmy za nimi. Zapukali cicho, nikt się nie odezwał. Louis nacisnął klamkę, ale drzwi były zamknięte.
-Megan? – spytał cicho. W pewnym momencie drzwi się otworzyły a w nich stanęła Emily.
-Słucham was?
-Co ty tu robisz? – spytał Harry.
-Pomagam Megg, a wy co chcecie bo Megan właśnie zasnęła wiec może ciszej?
Weszliśmy do pokoju.
-Tylko jej nie obudźcie-mruknęła.
-Mhm – wymruczał Liam. Razem usiedliśmy na około śpiącej słodko siostry naszego przyjaciela.
-Nie daję rady – wyszeptał Harry. – Jestem najgorszym bratem.
-Kocham cię Braciszku - wyszeptała cicho Megan przez sen.
-Ja ciebie też Siostrzyczko – uśmiechnął się blado.
Przekręciła się na bok tak że była bardzo blisko Hazzy a ten objął ja ramieniem. Uśmiechnąłem się na ten widok.
-Widzisz, nie jesteś złą kocha cię, nie jesteś najgorszy dla niej zawsze będziesz najlepszy...
-Dziękuję – wyszeptał w nasza stronę.
-Po to jesteśmy – uśmiechnął się Liam.
-Ale i tak dziękuję – uśmiechnął się i pocałował siostrę w czoło. Uśmiechnęła się przez sen. – My nie przeszkadzamy. Cześć. – wyszliśmy za nim zostawiając samą Megan z Emily. Harry miał problem z wyjściem iż jego siostra złapał go mocno za rękę.
-Ty tu chyba musisz zostać – zaśmiałem się.
-Hah to chyba zostanę - uśmiechnął się. Megan coś wymruczała pod nosem. Po chwili wtuliła się w niego a my wyszliśmy z pokoju.
-Nie rozumiem tej dwójki – powiedziałem.
-Nikt nie rozumie -mruknął Ni z kanapka w buzi.
-Oni są niemożliwi. Nie da rady pojąć co się dzieje w ich umysłach – powiedział Liam.
-W dodatku, że jedna osoba z nich to dziewczyna – zaśmiał się Louis.
-Hahahaha dziewczyny nikt nie zrozumie, ona sama siebie też nie ogarnia. Płacze z byle powodu i nic jej nie pasuje-gadał blondyn. Louis się spiął.
-No jak ją zaleje morze czerwone no to co się dziwisz… - dopowiedział Liam, a Louis był wkurzony.
-Na szczęście Megg taka nie jest – spróbowałem załagodzić sytuację.
-Oj tam no, przecież to jak sikanie którego się zatrzymać nie da i tyle-buzia mu się nie zamykała.
-No właśnie tylko krwią i w dodatku może trwać do 2 tygodni – znów wtrącił swoje trzy grosze Li.
-Wy jesteście chorzy psychicznie chyba – powiedziałem.
-Hhehehehuehuehue ja zawsze!-darł się Irlandczyk. Louis pokręcił głową z politowaniem, a ja z otwartej dłoni uderzyłem się w czoło. Po chwili Lou wyszedł do kuchni. Poszedłem za nim musiałem z nim pogadać. Zaczął jeść kolacje która najprawdopodobniej przygotowała Megan.
-Louis… - zacząłem nie wiedziałem jak się o to jego zapytać.
-Tak? – zwrócił na mnie uwagę.
-Czy Ty…. Co Ty tak w ogóle do niej czujesz? – spytałem a on westchnął. Przejechał dłonią po twarzy i chwilę się zastanawiał i już myślałem, że nic nie powie, aż zaczął opowiadać.
-Zayn...ja...zatkało mnie jak powiedziała ze chyba mnie kocha, po prostu jej bezbronność jest taka słodka, ona sama urocza taka mała, taka po prostu idealna...-miał spuszczoną głowę. Uśmiechnąłem się i pokiwałem głową, usiadłem naprzeciwko niego. Pierwszy raz widziałem go w takiej sytuacji. Jego oczy były rozmarzone i pełne blasku. Był zarazem skupiony jak i gdzie indziej. Ona naprawdę namieszała mu w głowie.
-Nasz Loui się zakochał – powiedziałem bez odrobiny kpiny w głosie.
-No wiem-jęknął.
-Ej to nic złego stary – pocieszałem  go.
-Harry mnie chce zabić.
-On się martwi. Boi się, że Ty możesz popełnić jego błędy. Boi się oddać jego małą siostrzyczkę w ręce innego faceta. Boi się, że wtedy on nie będzie istniał w jej świecie.
-Ona go bardzo kocha i na pewno zawsze będzie istniał w jej życiu i świecie. Ja nic jej nie zrobię. Nie zranię jej.
-Ale on tego nie umie pojąć! Wiesz jaki on mam mały móżdżek.
-Hahhahahah ja też mam mały i żyję.
-Mój Boże z kim ja się zadaję. Możliwe, że Horan jest od was mądrzejszy.
-Hahah to możliwe.
-Wy naprawdę jesteście aż tak głupi? Louis ja ci tu radzę, a ty wyskakujesz z tym, że masz mały mózg, i że jesteś głupi?
-Bo jestem-szepnął smutno.
-Ej stary! Wcale nie jesteś głupi.  Tylko zakochany. No co może wyjść na jedno i to samo…
W pewnym momencie po prostu się nie odezwał i mnie przytulił.
-A to za co? – spytałem odwzajemniając gest.
-Tak po prostu.
-A tu się tulą bez nas? – spytał z oburzeniem Niall wchodząc do kuchni zapewne po kolejną kanapkę. Jednak nie wziął jej a dołączył do grupowego miśka, a za nim Liam.
-Dobra mordki powietrze....-Zaśmiałem się.
-Nie przeżyjesz bez niego? – spytał z nadzieją w głosie na dalsze przytulanie Niall.
-Może chwile...
-jej! – uśmiechnął się i mnie przytulił. Staliśmy tak bardzo długo. W końcu blondyn zgłodniał. – Muszę coś zjeść –powiedział a my się zaśmialiśmy. Po chwili Lou zniknął i poszedł na górę, najprawdopodobniej do pokoju Megan.
-Ta cała miłość go zmienia w ckliwego chłoptasia – mruknął Liam. – Musi się wyżyć, bo zamyka się w sobie. Idziemy na siłownię jutro?

-Jasne ze tak-uśmiechnąłem się. Co jak co, ale na siłownię chodzić to ja lubiłem. Jakoś tak zapominam o wszystkim. Gdy tam jestem, jestem w swoim własnym świecie.  Słuchawki na uszach tylko ja i moje myśli. No i worek treningowy na którym się wyżywam. I nic więcej mi do szczęścia nie potrzeba. Wtedy potrafię podejmować decyzje. Czasem dobre...ale i czasem źle. No ale jestem tylko człowiekiem, mam prawo popełniać błędy. Każdy ma prawo do własnego zdania, to część życia każdego z nas. Popełnianie błędów i uczenie się na nich. Ale mi się zebrało na życiowe przemyślenia… Boże Zayn ogarnij dupe.  W myślach walnąłem typowego face palm’a. Gdy się otrząsnąłem stwierdziłem ze pora spać.
-Chłopaki spadam spać – pokiwali głowami na znak, że usłyszeli. Któryś dzień już zajmuję sypialnię gościnną w tym domu. Położyłem się do łóżka. Nie miałem siły by zawracać sobie głowę takimi typu rzeczami jak wieczorna toaleta. Bywa. Po chwili odpłynąłem.  
***
-Nie masz prawa jej dotykać! – krzyknął Harry i po raz kolejny uderzył Louisa w brzuch.
-Proszę powiedz tylko dlaczego? Tylko tyle-wyszeptał z bólem. Nawet nie próbował się obronić.
-Ona nigdy nie będzie z tobą. Ona powinna mieć kogoś kto będzie potrafił się nią zaopiekować. A nie takim frajerem jak ty – rzucił z pogardą.
-Dlaczego tak uważasz?-on ją naprawdę kochał.
-Jesteś kompletnym idiotą, znam cię nie od dziś, jesteś taki jaki ja byłem, nie mogę na to pozwolić – przywalił mu kolejny raz.
-Ale to ja się zmieniłem pierwszy i zdobyłem jej zaufanie. To ja się nią opiekowałem gdy ty ją biłeś -szepnął i wstał z podłogi na którą upadł przez cios od Hazzy.
-Ta… Bo Ci uwierzę…Gdyby nie ja nic by nie było między tobą a Megan! – krzyknął i znów powalił go na ziemię. Kopnął go w brzuch. Wstał powoli i wyszedł z pokoju po czym zszedł do kuchni gdzie złapał nóż i bez zastanowienia wbił sobie w klatkę piersiowa i przekręcił go by otworzyć głęboką ranę. Nie mogłem nic zrobić. Niby tam byłem, ale mnie nie było. Tak jakbym był powietrzem ich otaczającym. Z wielkim bólem patrzyłem jak mój przyjaciel się wykrwawia. Jego krew tworzyła wielką kałużę czerwonej cieczy na podłodze. Białe kafelki wyglądały jak z taniego horroru. Całe zakrwawione. Po chwili zszedł Harry...gdy dotarło do niego co się dzieje zaczął go ratować ale było już za późno. Sam wziął nóż i zrobił sobie jedno długie nacięcie, które było spiralą na jego ręce. Miał wielkie wyrzuty sumienia. Widać było po nim. Harry zawsze był lekkomyślny, ale chyba nigdy nie myślał, że jego słowa i czyny mogą doprowadzić do śmierci jego najlepszego przyjaciela. Po około minucie zadzwonił po karetkę. Jednak wiedział, że nic ona już nie zdziała. Gdy po pięciu minutach ona przyjechała, a sanitariusze wbiegli do kuchni, obraz zaczął mi zanikać, a przed oczami pojawiła się Megan, która patrzyła głęboko w moje oczy.
Chciałem ja przytulic ale nie mogłem.
-Czemu?? – spytała. – Czemu ty jesteś w moim śnie? Czemu widzisz to co widzę ja?
-ja? -Spytałem jak ten debil.
-No a kto? – spytała ironicznie. – Widziałeś. Widziałeś moje zmory. Proszę pomóż mi. Nie mogę dopuścić by się to stało naprawdę. Nie chcę by Harry udzielał się w śmierci Louisa. To boli – po jej policzkach zaczęły spływać  łzy.  Mocno ją przytuliłem.
-Ja go tak bardzo kocham Zayn.
-Wiem Megan – pocierałem jej plecy. – Wiem Kochana. I uwierz mi, że On Ciebie też.
-Będzie żył?
-Nie dopuszczę do Jego śmierci.
-Błagam powiedz ze będzie żył.
-W Twoim śnie niestety nie, ale w prawdziwym życiu teraz prawdopodobnie jest u ciebie w pokoju z Harrym i Emily. Nie bój się. Harry nic mu nie zrobi. Nawet jeśli teraz by miał coś zrobić to Ty go raczej nie puścisz. Nie wyszedł  stamtąd z nami bo go przytuliłaś, a i możliwe, że nie chce sprawić Emily traumy.

Wtuliła się we mnie mocno.
-Nie pozwolę dopuścić do śmierci Louisa – odciągnąłem Ją od siebie i przytrzymałem za ramiona, spoglądając w jej oczy. – Rozumiesz?
-Tak.
-A teraz mi tu nie płacz tylko – starłem kciukiem łzy z jej policzków. – Gdy rozmawiałem z Louisem, przyznał mi się, że się w tobie zakochał. Mówił, że jesteś taka słodka i urocza – uśmiechnąłem się, próbując ją rozweselić.
-On tez jest uroczy i słodki – zaśmiałem się.
-Dobraliście się idealnie.
-Dziękuję
-Będziecie idealną parą – uśmiechnąłem się. – A ja będę chciał zaproszenie na wesele.
-Tak jest! – zarumieniła się, gdy potwierdziła, że chce się z nim związać. -Chodź może jeszcze troszkę za wcześnie.
W odpowiedzi tylko się zaśmiałem. Na co jej rumieniec się pogłębił.
-Słodziak.
-Wcale, że nie! – złożyła ręce na piersiach uwydatniając je.
-Ale cycki to masz ładne – wywróciła oczami.
-A Ty nie masz się na co patrzeć – uderzyła mnie żartobliwie w ramię.
-Dobra dobra – jeszcze raz tam spojrzałem.
-Mówiłam na serio, przestań! – zaśmiała się.
-No co każdy się będzie gapił-pokazałem zębem w szerokim uśmiechu.
-No wiecie co? – spojrzała w górę i udawała, że czeka na zbawienie. – Jesteś głupi.
-Jak każdy facet.
-Z jakimi zbokami ja się zadaję – walnęła się z otwartej dłoni w czoło.
-No ja na przykład.
-Weź ty znajdź sobie dziewczynę co? Chętnie pomogę.
-Um...nie..ale dzięki za chęci.
-Ale Tobie by się przydała. Na serio.
-Po co? Już kiedyś miałem dziewczynę... nie chcę...serio.
-Złe wspomnienia? – spytała. A ja nie wiedziałem co odpowiedzieć.
-Um...no tak...zginęła w wypadku...-podrapałem się po głowie. Nic nie powiedziała tylko mnie przytuliła. Oddałem gest.
-Przepraszam – powiedziała. ‘Odkleiła się” ode mnie i się uśmiechnęła.
-Za co?
-Nie powinnam się o to pytać.
-Spokojnie.
-Tak czy inaczej nie powinnam zaczynać tego tematu –spuściła głowę. – Czemu jesteś w moim śnie?
-To ty jesteś w moim.
-Nie… Ty jesteś w moim. Przed ich bitwą były inne wydarzenia… Nie pytaj – powiedziała gdy otwierałem buzię.
-Ale ten sen jest mój nie twój Megan- powiedziałem ona zniknęła. –Megan? – rozejrzałem się dookoła.
-Co tam?
-Gdzie Ty jesteś? – spytałem. Nigdzie jej nie było.
-W łazience.
-Co? Tutaj jest łazienka?
 -W każdym domu jest łazienka.
-To gdzie my jesteśmy? A raczej w jakim pomieszczeniu ty byłaś a ja jestem?
-Jesteś przed domem głuptasie.
-Boże ja naprawdę jestem głupi. Ale tutaj jest dla mnie czarno. Wszystko jest czarne, tylko ciebie widziałem normalnie.
Zaśmiała się.
-Teraz i mnie nie widzisz.
-No ale czemu?
-Bo to mój sen. Widziałeś bójkę i śmierć tylko dlatego, że miałeś mi pomóc. Wypełniłeś swoją misję i teraz jesteś tak jakby ‘niewidomy’.
-Ja ci miałem pomóc?
-Miałeś mnie pocieszyć. Miałeś mi pomóc psychicznie. Nie zrozumiesz.
-Ale już lepiej tak?
-Tak, ale obiecaj, że nie pozwolisz na nic takiego Harry’emu.
-Przysięgam.
-Dziękuję….
************************************************
Boże... Tak bardzo przepraszam w imieniu moim i Oli. Straciłyśmy poczucie czasu. Ja... Mam nadzieję, że spodoba się Wam ten rozdział. Mam pytanie taka długość rozdziałów może być? Taka trochę drastyczna część. Ale powiem, że fajnie mi się ją pisało.
PS. Ola wiem, że będziesz wkurzona jak się dowiesz, że to wstawiłam, ale nie uważasz, że trochę długo nic nie było?
PS2. Proszę zostawcie jakiś komentarz.

+1 = jeden zabity jednorożec
1 kom = jeden uratowany jednorożec.


Hej pewnie już każda z Was wie o decyzji Malika. Płakałam, płakała, a raczej płacze, Ola. Boli. Ale jest możliwość, że wróci. Musimy mieć nadzieję. :***
We Love You :**

Paulina i Ola