-Ale
ja nie chce-szepnęłam i Odsunęłam się jeszcze bardziej pod ścianę.
- Megg proszę Cię! - jęknął.
-Nic mi nie będzie... -Szepnęłam i się skrzywiłam.
- Megan! – syknął ostrzej. Przewróciłam oczami i z bólem lekko się do nich przesunęłam.
-Wreszcie – powiedział Harry.
-Hazz – skarcił Go Liam. Nie zwracałam uwagi na jego wypowiedzi. Starałam się nie myśleć o bólu.
-Musimy Ci to opatrzeć – powiedział Lou popychając mnie lekko bym się położyła.
-Nie trzeba... Samo przejdzie...-szepnęłam i się położyłam.
-Nic samo się nie dzieje i samo nie przestaje się dziać – powiedział znowu zaczynając być poddenerwowany.
-Czemu jesteś zdenerwowany? -Zapytałam.
-Zachowujesz się bardzo niedojrzale, jak mały bachor który nie umie sobie poradzić! – krzyknął. Popatrzyłam na niego ze łzami w oczach i wyszłam z pokoju.
-Teraz na zmianę Ty Lou zachowujesz się jak idiota! – krzyknął Liam. Nie odpowiedział. Poszłam na dół nalałam sobie soku i siadłam przed telewizorem. Włączyłam jakiś dziwy program. Starałam się skupić na telewizji. W pewnym momencie ktoś zszedł na dół. Udawałam ze go nie słyszę ani nie widzę.
-Megan – powiedzieli cicho. W końcu nie wytrzymałam z ciekawości i spojrzałam. Był to Liam i Niall – stali w wejściu do salonu.
-Co?-Zapytałam oschle i poszłam do kuchni.
-Możesz mówić innym tonem? – zapytał Liam.
-Możesz mówić innym tonem? – papugowałam udając głos. – Nie. Nie mogę – powiedziałam i wyszłam z domu. Gdy tylko wyszłam od razu się wróciłam bo stwierdziłam ze nie ma to sensu. Zajęłam buty i położyłam się na kanapie.
-Jednak wróciłaś? – zapytał. Tylko Go zignorowałam i patrzyłam tempo w sufit.
Starałam się nie płakać.
W końcu podszedł do mnie Liam.
-Megan...
-Słucham?-Zapytałam cicho.
- Megg, co się dzieje?
-A co ma się dziać? Wszystko w porządku -uśmiechnęłam się lekko.
-Megan.. Nie oszukuj. Co się stało? Czemu to zrobiłaś?
- Nie chcę tutaj o tym gadać.
-A gdzie chcesz o tym rozmawiać? –Zapytał.
-Wszędzie, byleby nie na tej posesji.
-To chodź... Do mnie...-uśmiechnął się. Spojrzałam na Niego z przerażeniem. Nie bardzo Mu ufam. Boję się trochę.
-Ej...mnie nie musisz się bać-powiedział szczerze.
-Szczerze? To za bardzo Ci nie ufam – spojrzałam Mu w oczy.
-Rozumiem.. -Uśmiechnął się - masz do tego prawo.
Nie pewnie go przytuliłam.
-To jak idziemy? – zapytałam z lekkim uśmiechem.
-Chcesz iść?
-Ta-ak -powiedziałam. Na co on się uśmiechną wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu.
-Daleko Mieszkasz?
-Nie. Z 10 kilometrów – uśmiechnął się.
- Nie to wcale nie daleko – powiedziałam z sarkazmem. – Czy Ci ta twarz nie wyschnie kiedyś i nie przestaniesz się śmiać?
-Raczej Nie-uśmiechną się.
-Heh spoko.
Po około 30 minutach byliśmy na miejscu. Liam wziął mnie na ręce zaniósł do pokoju położył na kanapie i poszedł po apteczkę.
-Ej ale co ty będziesz robił?- Zapytałam przerażona.
-Nie bój się – powiedział wracając z apteczką. – Tylko przemyjemy byś nie trafiła znowu do szpitala.
-Ugh...to wolę tylko bandaż -powiedziałam gdy podciągną mi delikatnie bluzkę- ale nie będzie bolało?
-Postaram się by nie bolało, ale nie mam pojęcia jak głębokie je zrobiłaś – powiedział wyjmując waciki i wodę utlenioną. Westchnęłam i zamknęłam oczy.
-Ale tylko brzuch i tyle. Prawda?
-A coś jeszcze pocięłaś? – zapytał. Spuściłam wzrok.
-Noo...
-Co jeszcze poraniłaś?
-Nogi...-szepnęłam.
-Czemu? - spojrzał w moje oczy, smutny. Ja tylko spuściłam wzrok. -Zdejmuj spodnie. Nie, nie w tym kontekście.
Wstałam i zajęłam spodnie. Cały czas miałam spuszczoną głowę.
-Siadaj - powiedział łagodnie. -Nie bój się.
Zrobiłam co kazał.
-Ale nie będzie bolało?-nie mogłam powstrzymać Strachu.
-Ej Kotek - wzdrygnęłam się na to co powiedział. - Zaufaj Daddy'emu
Lekko się uśmiechnęłam i starałam uspokoić. Cały czas patrzyłam na jego poczynania. Lekko dotykał moją skórę nasączonym wacikiem. Udawałam ze nic nie Czuje. Ze wcale mnie to nie boli. Ale w końcu nie wytrzymałam i syknęłam z bólu.
- Przepraszam! – szybko zabrał rękę. Uśmiechnęłam się lekko.
-Nic się nie stało. Możesz dalej.
- Na pewno?
-Tak-uśmiechnęłam się krzywo. Ponowił swoje ruchy. Starał się być delikatny.
*Perspektywa Liama*
Starałem się oczyścić Jej rany szybko ale delikatnie. Co chwila na nią patrzyłem i sprawdzałem czy ja nie boli. Strasznie ciekawił mnie powód tego, że znowu się cięła. Nie mogłem znaleźć racjonalnego wytłumaczenia. Przecież poszła, a raczej pobiegła wtedy do przyjaciółki.
-Em...Megan? -Zapytałem nie pewnie.
-Tak? – spojrzała na mnie swoimi szmaragdowymi oczami, spod długich ciemnych rzęs.
-Dlaczego to zrobiłaś?
- Bo… - zaczęła ale szybko urwała tak jakby zastanawiała się czy może mi powiedzieć.
-No?-byłem upierdliwy. Ona szybko coś Wymamrotała pod nosem. – Co?
-NoBoHarryCałowałSięZEmiliKtóraZawszeMówiłaŻeGoNienawidzi – powtórzyła równie szybko ale głośniej.
-Powtórz ale wolniej.
-No... Bo Harry całował się z Emily która....zawsze mówiła....że go nienawidzi...-powiedziała głośniej.
- Że co słucham? – krzyknąłem zdenerwowany na Hazzę. Nagle gwałtownie podniosła się do góry i cofnęła w kąt pokoju. – Spokojnie nic Ci nie zrobię, jestem tylko na maxa wkurzony na Harrego.
Nie podeszła do mnie, więc zrobiłem to ja. Powoli szedłem w jej stronę. Widać było ze się bała. Boże co ten człowiek z nią zrobił...
- Nie zbliżaj się – szepnęła, wtulając głowę pomiędzy kolana.
- Proszę Cię nie bój się mnie… Nie chcę Ci nic zrobić – powiedziałem łagodnie. Jak Lou zdobył Jej zaufanie? Podszedłem i kucnąłem przy niej.
-Naprawdę nic ci nie zrobię. Misia...spokojnie.
Spojrzała na mnie przestraszonym wzrokiem.
-Przysięgnij...-szepnęła a głos jej się łamał.
-Przysięgam – położyłem swoją prawą rękę na sercu. Spojrzała na mnie leciutko uspokojona. Rozchyliłem ramiona dając Jej znak, że może się we mnie wtulić. Zrobiła to prawie od razu. Wtuliła się i szepnęła.
- Ja tej suce ufałam…
-Już spokojnie...
- Pogadam z Harrym..
- Nie! – krzyknęła szybko się odklejając. – Brr zimno! – powiedziała i znów się wtuliła, na co ja zareagowałem śmiechem.
-Chodź przemyje to do końca i się ubierzesz.
- Musimy??...
- Chcesz do szpitala?
-No to bierzemy się do roboty! – powiedziała, wstała i skierowała się w stronę kanapy. Zaśmiałem się pod nosem.
- Mam jeszcze takie małe pytanko… - zacząłem.
- No pytaj.
- Czy Ty jesteś w ciąży lub masz okres? – zapytałem. Spojrzała na mnie niezrozumiale. – W tępie ekspresowym zmienia Ci się humor.
-No w ciąży na pewno nie jestem.
- O Boże czyli mam do czynienia z dziewczyną która może mnie zabić bo źle coś zrobię.
Zaśmiała się.
-Nie na pewno Cię nie zabije.
- A skąd mam tą pewność? – zabrałem się za przemywanie ran.
-Bo mam.
-Masz co? – zapytałem kontynuując swoją czynność (powinność XD).
-Mam pewność że cię nie zabiję.
- Zgubiłem się w naszej rozmowie – powiedziałem z uśmiechem.
-I to dowodzi że dziewczynki są mądrzejsze od chłopców- pokazała mi język.
-Ha.Ha.Ha – pokazałem Jej język. Jednak można z nią porozmawiać. – Już skończyłem. Tutaj masz spodnie – podałem Jej wymienioną rzecz.
Nałożyła je szybko.
-Już wszystko opatrzyłeś panie "doktorze"-zaśmiała się.
-Daddy – poprawiłem Ją. – To wracamy do Twojego domu, Ty musisz chyba z Lou pogadać, a ja z Harrym.
Jak na zawołanie zrobiła się blada jak ściana.
- Megg proszę Cię! - jęknął.
-Nic mi nie będzie... -Szepnęłam i się skrzywiłam.
- Megan! – syknął ostrzej. Przewróciłam oczami i z bólem lekko się do nich przesunęłam.
-Wreszcie – powiedział Harry.
-Hazz – skarcił Go Liam. Nie zwracałam uwagi na jego wypowiedzi. Starałam się nie myśleć o bólu.
-Musimy Ci to opatrzeć – powiedział Lou popychając mnie lekko bym się położyła.
-Nie trzeba... Samo przejdzie...-szepnęłam i się położyłam.
-Nic samo się nie dzieje i samo nie przestaje się dziać – powiedział znowu zaczynając być poddenerwowany.
-Czemu jesteś zdenerwowany? -Zapytałam.
-Zachowujesz się bardzo niedojrzale, jak mały bachor który nie umie sobie poradzić! – krzyknął. Popatrzyłam na niego ze łzami w oczach i wyszłam z pokoju.
-Teraz na zmianę Ty Lou zachowujesz się jak idiota! – krzyknął Liam. Nie odpowiedział. Poszłam na dół nalałam sobie soku i siadłam przed telewizorem. Włączyłam jakiś dziwy program. Starałam się skupić na telewizji. W pewnym momencie ktoś zszedł na dół. Udawałam ze go nie słyszę ani nie widzę.
-Megan – powiedzieli cicho. W końcu nie wytrzymałam z ciekawości i spojrzałam. Był to Liam i Niall – stali w wejściu do salonu.
-Co?-Zapytałam oschle i poszłam do kuchni.
-Możesz mówić innym tonem? – zapytał Liam.
-Możesz mówić innym tonem? – papugowałam udając głos. – Nie. Nie mogę – powiedziałam i wyszłam z domu. Gdy tylko wyszłam od razu się wróciłam bo stwierdziłam ze nie ma to sensu. Zajęłam buty i położyłam się na kanapie.
-Jednak wróciłaś? – zapytał. Tylko Go zignorowałam i patrzyłam tempo w sufit.
Starałam się nie płakać.
W końcu podszedł do mnie Liam.
-Megan...
-Słucham?-Zapytałam cicho.
- Megg, co się dzieje?
-A co ma się dziać? Wszystko w porządku -uśmiechnęłam się lekko.
-Megan.. Nie oszukuj. Co się stało? Czemu to zrobiłaś?
- Nie chcę tutaj o tym gadać.
-A gdzie chcesz o tym rozmawiać? –Zapytał.
-Wszędzie, byleby nie na tej posesji.
-To chodź... Do mnie...-uśmiechnął się. Spojrzałam na Niego z przerażeniem. Nie bardzo Mu ufam. Boję się trochę.
-Ej...mnie nie musisz się bać-powiedział szczerze.
-Szczerze? To za bardzo Ci nie ufam – spojrzałam Mu w oczy.
-Rozumiem.. -Uśmiechnął się - masz do tego prawo.
Nie pewnie go przytuliłam.
-To jak idziemy? – zapytałam z lekkim uśmiechem.
-Chcesz iść?
-Ta-ak -powiedziałam. Na co on się uśmiechną wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu.
-Daleko Mieszkasz?
-Nie. Z 10 kilometrów – uśmiechnął się.
- Nie to wcale nie daleko – powiedziałam z sarkazmem. – Czy Ci ta twarz nie wyschnie kiedyś i nie przestaniesz się śmiać?
-Raczej Nie-uśmiechną się.
-Heh spoko.
Po około 30 minutach byliśmy na miejscu. Liam wziął mnie na ręce zaniósł do pokoju położył na kanapie i poszedł po apteczkę.
-Ej ale co ty będziesz robił?- Zapytałam przerażona.
-Nie bój się – powiedział wracając z apteczką. – Tylko przemyjemy byś nie trafiła znowu do szpitala.
-Ugh...to wolę tylko bandaż -powiedziałam gdy podciągną mi delikatnie bluzkę- ale nie będzie bolało?
-Postaram się by nie bolało, ale nie mam pojęcia jak głębokie je zrobiłaś – powiedział wyjmując waciki i wodę utlenioną. Westchnęłam i zamknęłam oczy.
-Ale tylko brzuch i tyle. Prawda?
-A coś jeszcze pocięłaś? – zapytał. Spuściłam wzrok.
-Noo...
-Co jeszcze poraniłaś?
-Nogi...-szepnęłam.
-Czemu? - spojrzał w moje oczy, smutny. Ja tylko spuściłam wzrok. -Zdejmuj spodnie. Nie, nie w tym kontekście.
Wstałam i zajęłam spodnie. Cały czas miałam spuszczoną głowę.
-Siadaj - powiedział łagodnie. -Nie bój się.
Zrobiłam co kazał.
-Ale nie będzie bolało?-nie mogłam powstrzymać Strachu.
-Ej Kotek - wzdrygnęłam się na to co powiedział. - Zaufaj Daddy'emu
Lekko się uśmiechnęłam i starałam uspokoić. Cały czas patrzyłam na jego poczynania. Lekko dotykał moją skórę nasączonym wacikiem. Udawałam ze nic nie Czuje. Ze wcale mnie to nie boli. Ale w końcu nie wytrzymałam i syknęłam z bólu.
- Przepraszam! – szybko zabrał rękę. Uśmiechnęłam się lekko.
-Nic się nie stało. Możesz dalej.
- Na pewno?
-Tak-uśmiechnęłam się krzywo. Ponowił swoje ruchy. Starał się być delikatny.
*Perspektywa Liama*
Starałem się oczyścić Jej rany szybko ale delikatnie. Co chwila na nią patrzyłem i sprawdzałem czy ja nie boli. Strasznie ciekawił mnie powód tego, że znowu się cięła. Nie mogłem znaleźć racjonalnego wytłumaczenia. Przecież poszła, a raczej pobiegła wtedy do przyjaciółki.
-Em...Megan? -Zapytałem nie pewnie.
-Tak? – spojrzała na mnie swoimi szmaragdowymi oczami, spod długich ciemnych rzęs.
-Dlaczego to zrobiłaś?
- Bo… - zaczęła ale szybko urwała tak jakby zastanawiała się czy może mi powiedzieć.
-No?-byłem upierdliwy. Ona szybko coś Wymamrotała pod nosem. – Co?
-NoBoHarryCałowałSięZEmiliKtóraZawszeMówiłaŻeGoNienawidzi – powtórzyła równie szybko ale głośniej.
-Powtórz ale wolniej.
-No... Bo Harry całował się z Emily która....zawsze mówiła....że go nienawidzi...-powiedziała głośniej.
- Że co słucham? – krzyknąłem zdenerwowany na Hazzę. Nagle gwałtownie podniosła się do góry i cofnęła w kąt pokoju. – Spokojnie nic Ci nie zrobię, jestem tylko na maxa wkurzony na Harrego.
Nie podeszła do mnie, więc zrobiłem to ja. Powoli szedłem w jej stronę. Widać było ze się bała. Boże co ten człowiek z nią zrobił...
- Nie zbliżaj się – szepnęła, wtulając głowę pomiędzy kolana.
- Proszę Cię nie bój się mnie… Nie chcę Ci nic zrobić – powiedziałem łagodnie. Jak Lou zdobył Jej zaufanie? Podszedłem i kucnąłem przy niej.
-Naprawdę nic ci nie zrobię. Misia...spokojnie.
Spojrzała na mnie przestraszonym wzrokiem.
-Przysięgnij...-szepnęła a głos jej się łamał.
-Przysięgam – położyłem swoją prawą rękę na sercu. Spojrzała na mnie leciutko uspokojona. Rozchyliłem ramiona dając Jej znak, że może się we mnie wtulić. Zrobiła to prawie od razu. Wtuliła się i szepnęła.
- Ja tej suce ufałam…
-Już spokojnie...
- Pogadam z Harrym..
- Nie! – krzyknęła szybko się odklejając. – Brr zimno! – powiedziała i znów się wtuliła, na co ja zareagowałem śmiechem.
-Chodź przemyje to do końca i się ubierzesz.
- Musimy??...
- Chcesz do szpitala?
-No to bierzemy się do roboty! – powiedziała, wstała i skierowała się w stronę kanapy. Zaśmiałem się pod nosem.
- Mam jeszcze takie małe pytanko… - zacząłem.
- No pytaj.
- Czy Ty jesteś w ciąży lub masz okres? – zapytałem. Spojrzała na mnie niezrozumiale. – W tępie ekspresowym zmienia Ci się humor.
-No w ciąży na pewno nie jestem.
- O Boże czyli mam do czynienia z dziewczyną która może mnie zabić bo źle coś zrobię.
Zaśmiała się.
-Nie na pewno Cię nie zabije.
- A skąd mam tą pewność? – zabrałem się za przemywanie ran.
-Bo mam.
-Masz co? – zapytałem kontynuując swoją czynność (powinność XD).
-Mam pewność że cię nie zabiję.
- Zgubiłem się w naszej rozmowie – powiedziałem z uśmiechem.
-I to dowodzi że dziewczynki są mądrzejsze od chłopców- pokazała mi język.
-Ha.Ha.Ha – pokazałem Jej język. Jednak można z nią porozmawiać. – Już skończyłem. Tutaj masz spodnie – podałem Jej wymienioną rzecz.
Nałożyła je szybko.
-Już wszystko opatrzyłeś panie "doktorze"-zaśmiała się.
-Daddy – poprawiłem Ją. – To wracamy do Twojego domu, Ty musisz chyba z Lou pogadać, a ja z Harrym.
Jak na zawołanie zrobiła się blada jak ściana.
-Ja
pójdę do hotelu-powiedziała i zaczęła nakładać buty.
- Nie, chyba mam lepszy pomysł… - powiedziałem. Spojrzała na mnie. – Ty tutaj zostajesz. Ja jadę opieprzyć Harrego, a przy okazji wyślę do Ciebie Louisa.
Nabierała powoli kolorów. Chyba Jej się ten pomysł spodobał.
-Louis mnie zabije...-szepnęła i zdjęła buty.
- Nie zabije. On się o Ciebie martwi - rzekłem. - Pierwszy raz widzę, że tak bardzo Mu na kimś zależy. Uwierz mi. Znam Go od dziecka i na nikogo oprócz swojej rodziny tak nie patrzył. Nawet tak bardzo się nie martwił jak byliśmy w szpitalu gdzie Niall i Zayn mięli wypadek. Martwił się, ale nie aż tak jak o Ciebie. Zaufaj Mu. Nie bój się. Może i Go często ponosi, ale wtedy daj mu jasno do zrozumienia, że rani Cię, a nagle otrzeźwieje. tak samo było z Louise.
-Z Louise?! Ona mnie zaczepiła?! Kto to?! On ją znał?! -zaczęła zasypywać mnie pytaniami.
-Spokojnie… - uspokoiłem Ją. – Nie mam pojęcia kto Cię zaczepił, a Louise to jest kuzynka Lou.
-No ona mnie zaczepiła ta Louise!!-krzyczała a po chwili dodała spokojnie- Ty może dlatego mają podobne imiona.
Naburmuszyła się i bez kurtki ani butów wyszła z domu.
-Ona na prawdę ma okres - powiedziałem pod nosem i wybiegłem za Nią. Szła przed siebie i telepała się z zimna. Podbiegłem do Niej, szybko przerzuciłem Ją przez ramię i wróciłem do domu.
-Czy Ty chcesz chorować? – zapytałem jak już Ją postawiłem. – Dzwonię po Louisa.
Wyjąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer chłopaka. Założyłem jeszcze równocześnie wtedy kurtkę i zająłem się butami.
*rozmowa*
-Halo? – zapytał.
-Kopyta ci walą – odpowiedziałem.
-Czego chcesz? – zapytał zły. – Mi tu Megg uciekła, a Ty z takim tekstem wyskakujesz
-Nie rób mi wywodów i przyjedź do mnie, ja jadę do Hazzy. Pilnuj domu…
-Okej zaraz będę-rozłączył się.
*koniec*
Megan stała na środku pokoju i zastanawiała się jak wyjść.
-Louis zaraz będzie proszę Cię nie rób nic głupiego – zwróciłem się do niej z błagalnym tonem. – Proszę.
-Ehhh… Dobrze zostanę
-Dziękuje- powiedziałem gdy wyszedłem.
**perspektywa Megg**
Gdy Liam wyszedł z domu poszłam usiąść na kanapę. Zwinęłam się w kłębek i włączyłam telewizję.. Nudne wiadomości tylko leciały, przełączyłam na inny program, tu jednak reklama.
Położyłam się, a oczy same mi się zamykały.
- Po chuja Liam kazał mi tutaj przyjeżdżać – usłyszałam głos, który od razu mnie wybudził z zaspania.
-Przeze mnie -szepnęłam- możesz iść-szeptała mając nadziej że mnie nie usłyszy.
- Ochujał, czy co? Po co ja mam tutaj siedzieć? - zapytał wściekły, bałam się. Zbliżał się do salonu. Drzwi się otworzyły, a ja równocześnie z nimi pisnęłam.
-No to już wiemy-podszedł do mnie a ja zerwałam się na równe nogi. Nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. Bałam się że coś mi zrobi. – Cholera znowu? – krzyknął. – Czemu Ty się mnie boisz? – krzyknął w moją stronę, popatrzyłam na niego niedowierzając. Podeszłam do niego. W tym momencie było mi obojętne czy zrobi mi krzywdę czy nie. Rozpłakałam się i do niego przytuliłam. – Tak bardzo Cię przepraszam. Muszę wreszcie opanować swoje emocję. Proszę Cię nie płacz przeze mnie – przytulił mnie mocniej.
- Mam pytanie do Ciebie – powiedziałam cichutko kiedy się uspokoiłam. – Znasz taką pewną Louise?
-Tak to moja kuzynka a co?
-Nic tylko niedawno taka jakaś dziewczyna mnie zaczepiła.
-Jak wyglądała?-powiedział wziął mnie na ręce i zaniósł na kanapę.
-Nie przyglądałam się Jej, a tak dokładniej to nawet na Nią nie spojrzałam – powiedziałam. – Ale bardzo chciała mi pomóc. Przytaknął i się nie odezwał. – Myślisz? – zapytałam.
-Mhm… -odpowiedział mruknięciem.
-Masz czym? – zaśmiałam się. – Uprzedzając. Tak mam okres… - zaśmiał się.
- Skąd wiedziałaś o co chcę zapytać? – spytał.
-Daddy już tego doświadczył – odpowiedziałam.
-Daddy? – zapytał niedowierzając. – Pozwolił się tak nazwać? Wow dawno Go tak nie nazywałem.
-HAhahah no nawet sam mnie poprawił.
-O jakaś nowość- zasmiał się.
-Przepraszam...-szepnęłam.
-Za co?-przestraszył się.
-Ze znowu to zrobiłam...
-Skarbie – powiedział. –Ustalmy tak. Jeśli będziesz chciała to znowu zrobić to dzwonisz do mnie, ja przyjeżdżam i tniesz moją rękę nie swoją. Jasne?
-Ale ja nie mogę Ciebie zranić.
-Ranisz mnie podwójnie, raniąc siebie – powiedział i pocałował mnie w nos.
-A mogę w takim miejscu że nie będziesz widział?
-Co? Nie!- wybuchł śmiechem ale był trochę zły.
Westchnęłam.
-No dobrze..
-To następnym razem dzwonisz po mnie. Jeśli znowu się potniesz, ja też to zrobię – zagroził.
-Nie!!-zerwałam się na równe nogi.
-Tak! – odpowiedział i posadził mnie na swoje kolana. – Zrobię to jeśli Ty to zrobisz.
-Nie zrobisz!
-Zrobię – szepnął, przekręcając mnie tak, że siedziałam na nim okrakiem.
-Nie! I koniec tematu!-nakrzyczałam na niego i usiadłam obok.
-Tak! Misiu, teraz wiesz jak ja się czuję gdy Ty to robisz – spojrzał na mnie.
-Ale to będzie Cię bolało – spojrzałam w Jego oczy zmartwiona.
-W tajemnicy Ci powiem, że też to robiłem, wiem jak się wtedy czujesz – wyszeptał mi do ucha ustami zahaczając o płatek uszu. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz, a On na moją reakcję się tylko cicho zaśmiał.
-Nie wiesz...nikt nie wie jak się czuję...-odwróciłam głowę.
-Misiu – próbował zwrócić na siebie uwagę. – Kotek – chwycił mnie za podbródek i obrócił tak, że spojrzałam mu w te niebiesko-szare tęczówki.
-Wiem więcej niż ci się wydaje-szepnął i zbliżył swoje usta do moich...
***************************************************************
Hejo!
Hhahaha tak wiem, zabijecie Nas, że w takim momencie przerwałyśmy. Kocham to! Ehh co się stanie? Nawet sama ja nie mam pojęcia. Nie mam pomysłu, ale obiecuję, że teraz rozdziały będą dodawane w miarę regularnie (jeśli nie złapię kolejnej kary).
Pauka (Juźek) 🙈
Hejka!
No jak Juźek podłapie kolejną karę to żywcem uduszę. Dzisiaj na mnie nakrzyczała bo robiłam pełno błędów :'( także no liczę na to że rozdział się spodoba. I postaramy się kończyć rozdziały właśnie w takich momentach :*
Ola 🐷
- Nie, chyba mam lepszy pomysł… - powiedziałem. Spojrzała na mnie. – Ty tutaj zostajesz. Ja jadę opieprzyć Harrego, a przy okazji wyślę do Ciebie Louisa.
Nabierała powoli kolorów. Chyba Jej się ten pomysł spodobał.
-Louis mnie zabije...-szepnęła i zdjęła buty.
- Nie zabije. On się o Ciebie martwi - rzekłem. - Pierwszy raz widzę, że tak bardzo Mu na kimś zależy. Uwierz mi. Znam Go od dziecka i na nikogo oprócz swojej rodziny tak nie patrzył. Nawet tak bardzo się nie martwił jak byliśmy w szpitalu gdzie Niall i Zayn mięli wypadek. Martwił się, ale nie aż tak jak o Ciebie. Zaufaj Mu. Nie bój się. Może i Go często ponosi, ale wtedy daj mu jasno do zrozumienia, że rani Cię, a nagle otrzeźwieje. tak samo było z Louise.
-Z Louise?! Ona mnie zaczepiła?! Kto to?! On ją znał?! -zaczęła zasypywać mnie pytaniami.
-Spokojnie… - uspokoiłem Ją. – Nie mam pojęcia kto Cię zaczepił, a Louise to jest kuzynka Lou.
-No ona mnie zaczepiła ta Louise!!-krzyczała a po chwili dodała spokojnie- Ty może dlatego mają podobne imiona.
Naburmuszyła się i bez kurtki ani butów wyszła z domu.
-Ona na prawdę ma okres - powiedziałem pod nosem i wybiegłem za Nią. Szła przed siebie i telepała się z zimna. Podbiegłem do Niej, szybko przerzuciłem Ją przez ramię i wróciłem do domu.
-Czy Ty chcesz chorować? – zapytałem jak już Ją postawiłem. – Dzwonię po Louisa.
Wyjąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer chłopaka. Założyłem jeszcze równocześnie wtedy kurtkę i zająłem się butami.
*rozmowa*
-Halo? – zapytał.
-Kopyta ci walą – odpowiedziałem.
-Czego chcesz? – zapytał zły. – Mi tu Megg uciekła, a Ty z takim tekstem wyskakujesz
-Nie rób mi wywodów i przyjedź do mnie, ja jadę do Hazzy. Pilnuj domu…
-Okej zaraz będę-rozłączył się.
*koniec*
Megan stała na środku pokoju i zastanawiała się jak wyjść.
-Louis zaraz będzie proszę Cię nie rób nic głupiego – zwróciłem się do niej z błagalnym tonem. – Proszę.
-Ehhh… Dobrze zostanę
-Dziękuje- powiedziałem gdy wyszedłem.
**perspektywa Megg**
Gdy Liam wyszedł z domu poszłam usiąść na kanapę. Zwinęłam się w kłębek i włączyłam telewizję.. Nudne wiadomości tylko leciały, przełączyłam na inny program, tu jednak reklama.
Położyłam się, a oczy same mi się zamykały.
- Po chuja Liam kazał mi tutaj przyjeżdżać – usłyszałam głos, który od razu mnie wybudził z zaspania.
-Przeze mnie -szepnęłam- możesz iść-szeptała mając nadziej że mnie nie usłyszy.
- Ochujał, czy co? Po co ja mam tutaj siedzieć? - zapytał wściekły, bałam się. Zbliżał się do salonu. Drzwi się otworzyły, a ja równocześnie z nimi pisnęłam.
-No to już wiemy-podszedł do mnie a ja zerwałam się na równe nogi. Nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. Bałam się że coś mi zrobi. – Cholera znowu? – krzyknął. – Czemu Ty się mnie boisz? – krzyknął w moją stronę, popatrzyłam na niego niedowierzając. Podeszłam do niego. W tym momencie było mi obojętne czy zrobi mi krzywdę czy nie. Rozpłakałam się i do niego przytuliłam. – Tak bardzo Cię przepraszam. Muszę wreszcie opanować swoje emocję. Proszę Cię nie płacz przeze mnie – przytulił mnie mocniej.
- Mam pytanie do Ciebie – powiedziałam cichutko kiedy się uspokoiłam. – Znasz taką pewną Louise?
-Tak to moja kuzynka a co?
-Nic tylko niedawno taka jakaś dziewczyna mnie zaczepiła.
-Jak wyglądała?-powiedział wziął mnie na ręce i zaniósł na kanapę.
-Nie przyglądałam się Jej, a tak dokładniej to nawet na Nią nie spojrzałam – powiedziałam. – Ale bardzo chciała mi pomóc. Przytaknął i się nie odezwał. – Myślisz? – zapytałam.
-Mhm… -odpowiedział mruknięciem.
-Masz czym? – zaśmiałam się. – Uprzedzając. Tak mam okres… - zaśmiał się.
- Skąd wiedziałaś o co chcę zapytać? – spytał.
-Daddy już tego doświadczył – odpowiedziałam.
-Daddy? – zapytał niedowierzając. – Pozwolił się tak nazwać? Wow dawno Go tak nie nazywałem.
-HAhahah no nawet sam mnie poprawił.
-O jakaś nowość- zasmiał się.
-Przepraszam...-szepnęłam.
-Za co?-przestraszył się.
-Ze znowu to zrobiłam...
-Skarbie – powiedział. –Ustalmy tak. Jeśli będziesz chciała to znowu zrobić to dzwonisz do mnie, ja przyjeżdżam i tniesz moją rękę nie swoją. Jasne?
-Ale ja nie mogę Ciebie zranić.
-Ranisz mnie podwójnie, raniąc siebie – powiedział i pocałował mnie w nos.
-A mogę w takim miejscu że nie będziesz widział?
-Co? Nie!- wybuchł śmiechem ale był trochę zły.
Westchnęłam.
-No dobrze..
-To następnym razem dzwonisz po mnie. Jeśli znowu się potniesz, ja też to zrobię – zagroził.
-Nie!!-zerwałam się na równe nogi.
-Tak! – odpowiedział i posadził mnie na swoje kolana. – Zrobię to jeśli Ty to zrobisz.
-Nie zrobisz!
-Zrobię – szepnął, przekręcając mnie tak, że siedziałam na nim okrakiem.
-Nie! I koniec tematu!-nakrzyczałam na niego i usiadłam obok.
-Tak! Misiu, teraz wiesz jak ja się czuję gdy Ty to robisz – spojrzał na mnie.
-Ale to będzie Cię bolało – spojrzałam w Jego oczy zmartwiona.
-W tajemnicy Ci powiem, że też to robiłem, wiem jak się wtedy czujesz – wyszeptał mi do ucha ustami zahaczając o płatek uszu. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz, a On na moją reakcję się tylko cicho zaśmiał.
-Nie wiesz...nikt nie wie jak się czuję...-odwróciłam głowę.
-Misiu – próbował zwrócić na siebie uwagę. – Kotek – chwycił mnie za podbródek i obrócił tak, że spojrzałam mu w te niebiesko-szare tęczówki.
-Wiem więcej niż ci się wydaje-szepnął i zbliżył swoje usta do moich...
***************************************************************
Hejo!
Hhahaha tak wiem, zabijecie Nas, że w takim momencie przerwałyśmy. Kocham to! Ehh co się stanie? Nawet sama ja nie mam pojęcia. Nie mam pomysłu, ale obiecuję, że teraz rozdziały będą dodawane w miarę regularnie (jeśli nie złapię kolejnej kary).
Pauka (Juźek) 🙈
Hejka!
No jak Juźek podłapie kolejną karę to żywcem uduszę. Dzisiaj na mnie nakrzyczała bo robiłam pełno błędów :'( także no liczę na to że rozdział się spodoba. I postaramy się kończyć rozdziały właśnie w takich momentach :*
Ola 🐷