piątek, 21 listopada 2014

Rozdział 4

Weszłam szybko do domu i pobiegła do swojego pokoju, nie patrzyłam na to czy ktoś jest w domu czy nie. Zamknęłam się w pokoju zajęłam wszystkie opatrunki i wyjęłam żyletkę. Nie miałam miejsca ciąć się na rękach wiec wybrałam miejsce gdzie zawsze bałam się pociąć. Zastanawiałam się nad tym w końcu wykonałam pierwsze nacięcie Przed zrobieniem drugiego popatrzyłam na ranę. Krew z niej sączyła się na początku wolno, powoli przybierając na tempie. Na chwilę przyniosło mi to ulgę...nie stety chwile potem wykonałam kolejne i kolejne. Znowu zaczęło się moje przyzwyczajenie. Kreska, oddech, popatrzeć, kreska, oddech, popatrzeć, kreska. Wszystko tak samo. Tak mantra. Wiedziałam że brzuch to wrażliwe miejsce, wiec dałam mu już spokój i zrobiłam kolejną kreskę tym razem na udzie. Na początku poczułam dziwne ukłucie w sercu. Tak, jakby zazdrość. Jakbym cięła się z zazdrości. Ale komu miałabym czegoś lub kogoś zazdrościć? Byłam wykończona....dałam sobie spokój z okaleczaniem.... I powoli poszłam do łazienki. Nagle z dołu usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła. To ja nie byłam sama? Może Śmierć po mnie przyszła? Podskoczyłam w miejscu. Siedziałam cicho jak mysz pod miotą i słuchałam czy ktoś do mnie przypadkiem nie idzie.
- Kici, kici? – zaczął ktoś nawoływać.
 Nie byłam w stanie rozpoznać czyj był ten głos. Bie zamierzałam się z tamtąd ruszać. Nie odzywałam się.
 - Pałka, zapałka, dwa kije. Kto się nie chowa ten kryje. Szukam! – krzyknął. Teraz byłam już tego pewna to był Niall. Idiota jeden chce mnie o zawał przyprawić.
– Harry? Jesteś?!
Postanowiłam nie wychodzić. Nie chciałam żeby zobaczył mnie w takim stanie. Na wypadek, szybko zaczęłam tamować krew i zaczęłam robić ‘makijaż’ na poranione części ciała. Na moje nieszczęście rany były za świeże. Próbowałam zatamować krew z brzucha i ud. Pudrem jedynie pogorszyłam ich stan, wyglądało to makabrycznie. Usiadłam na kafelkach i czekałam jak sama z siebie krew przestanie lecieć. Modliłam się aby Niall wyszedł z domu jak najszybciej. Niestety tak nie było. Ktoś zapukał do łazienki. Cholera nie zamknęłam drzwi! Nie odezwałam się tylko Zwinęłam się w kłębek. To przecież Niall pewnie sobie pójdzie zaraz do domu.
- Jesteś tam? – mówił Niall.
Szybko wyciągnęłam telefon włączyłam jedno nagranie na którym Harry mówi: Spieprzaj stąd łazienka zajęta przeze mnie! Kocham to nagranie. Ratuje mi dupę. Szybko włączyłam i dostałam odpowiedź od Nialla.
- Sorry! Poczekam, aż wyjdziesz! Odetchnełam z ulgą. Ale kurde!  On będzie tu czekał!  Siedziałam cicho a rany nadal dosyć mocno krwawiły. Nie miałam pojęcia co zrobić! Była bezradna. Wiem! Będę tu siedziała. W końcu mu się znudzi.
- Harry? – po pięciu minutach znowu się dobijał do drzwi. – Wyjdziesz? Czy może ja mam wejść?
Nie no! Nie wierze! Wstałam i poszłam w kąt łazienki. Przyjęłam taktykę ze nie będę się odzywać.
- Ty naprawdę jesteś taki głupi czy tylko udajesz? - powitał Nialla.
- Z łazienki było wyraźnie słychać Twój głos mówiący o tym, że łazienka zajęta, i że mam spierdalać.Raczej zbytnio dobrze mi to nie szło. Starałam nie zacząć płakać. Usłyszałam jak drzwi się otwierają.Ona idealnie wtapiała się w tło. Miała identyczny odcień co kafelki na ścianie.
-Nie znasz jej...
Harry podszedł do kosza i go odsunął. Gdy tylko mnie zobaczył, gwałtownie złapał mnie za nadgarstki i podniósł do góry.
- Zostaw mnie! - pisnęłam. - Raz zachowaj się jak człowiek, a nie potwór.
Przewróciłam oczami i odepchnęłam się od ściany. Już miałam wychodzić gdy się odwróciłam.
- Nie mam pojęcia co się z Tobą stało - powiedziałam i odeszłam.
 Nie zwracałam uwagi na to, że moje rany jeszcze krwawią. Wyszłam z domu i skierowałam się do ulubionego miejsca.
Poszłam do parku. Prawie nikt nigdy tam nie przychodził. Siadłam na starej ławce Zwinęłam się w kłębek i zaczęłam płakać trochę z bólu i trochę z całej sytuacji.
- Co się stało? - zapytał damski głos. Podszedł do ławki, usiadł obok mnie i poprostu przytulił. - Nie płacz. Nikt nie jest wart Twoich łez
 Nie odezwałam się. Powoli się uspokajałam.
- Powiesz mi co się stało? - zapytała.
-Po co chcesz wiedzieć? -Zapytałam oschle.
 - Może uda mi się Ci pomóc. Możesz tego nie chcieć.
-A tak wogóle to kim ty jesteś?
Mnie się nie da pomóc.
 - Jestem Louise. Na pewno da radę. Tylko ktoś musi Ci pomóc.
-Mowie ze się nie da pomóc!
 - Jak będziesz tak mówiła to napewno nie. Musisz uwierzyć. To powiesz o co chodzi?:
 -Boże no miałam kiedyś brata. Teraz go nie mam. Non stop się na mnie drze bije i poniża! Starczy?! -Krzyknęłam po czym wstałam i odeszłam.
 - Nie będę mówić, że współczuję, bo to nigdy nie pomaga. Jeśli pozwolisz spróbuję Ci pomóc - tylko to usłyszałam.
 Zatrzymałam się i odwróciłam się do niej.
- Mój brat nie istnieje. Jego nie zmienisz. A to jest moje marzenie. Jego nie da się zmienić. On już nigdy nie będzie moim bratem. Dziękuję ze chciałaś mi pomóc -powiedziałam i odeszłam.
Mój brzuch i uda krwawiły coraz bardziej.
 Starałam się nie zwracać na to uwagi. Szłam dalej. Postanowiłam wrócić do domu.
: Gdy tylko weszłam do mieszkania od razu poszłam do siebie.
 Nie mogłam się jednak za długo nacieszyć samotnością. Chwilę po mnie, do pokoju wszedł Harry.
 Moja wcześniejsza odwaga prysła jak bańka mydlana. Gdy wszedł nie odezwałam się tylko rysowałam coś w zeszycie.
 - Spojrzysz na mnie? - zapytał łagodnie co u niego było nowością.
 Podniosłam głowę i skierowałam na niego wzrok.
 - Po co? - zapytałam i wróciłam do poprzedniej pozycji.
 Podszedł do mnie. Ignorowałam go. Przynajmniej się starałam.
Usiadł na brzegu moje biurka przy którym siedziałam.
 -Harry po co przyszedłeś?-zapytałam jąkając się.
-Chciałem pogadać.
 -O czym?-nie mogłam zapanować, nad moim głosem.
: -Nie bój się - powiedział spokojnie.
-Nie bój się? Serio? Tylko na tyle Cię stać? Wiesz jak bardzo mnie raniłeś?
 A zresztą...no to o czym chciałeś pogadać?-wróciłam do tematu.
-Siema Harry! Jesteś, Stary?! - zawołał głos z dołu.
-Idź masz gości- wstałam od biurka.
 -Harry? - zapytał znowu.
-Na górze! - odkrzyknął ale pozostał w moim pokoju.
 Podeszłam do szafy żeby zmienić bluzkę z której już skapywała krew. Wyciągnęłam z szafy czarną bluzę.
-Harry chce się przebrać. Możesz wyjść?
 On pokiwał przecząco głową. Chyba domyślił się, że coś nie tak.
-Siema Hazz! - przywitał się ktoś wchodząc do mojego pokoju.
-Hej Lou! - powiedział.
-Co robisz w pokoju Megg? - zapytał lekko ze strachem. Rozejrzał się i zobaczył, że stoję przy szafie z bluzką.
 -Możecie wyjść żebym się przebrała? -Zapytałam poirytowna.\ -Chodź - powiedział Hazz ciągnąc Lou za sobą. Gdy zdjęłam koszulkę i już na głowie miałam drugą, ktoś wszedł do pokoju.
- Cholera! - powiedział, prawdopodobnie patrząc na mój brzuch.
 Podskoczyłam w miejscu i szybko nałożyłam drugą.
 -Co to było? - zapytał zły. Spojrzałam niewinnie na Hazzę. - Lou chodź tutaj!
 Odruchowo cofnelam się w kąt pokoju i obserwowałam ruchy Harrego.
 -Co jest? - zapytał Lou wchodząc do pokoju. -Czemu Ona chowa się w kącie?
 -Zapytaj się jej-powiedział wściekły.
Nie wiedziałam co mam robić. Nie miałam jak uciec. Stałam jak słup soli i się nie odzywałam.
 -Megg? - zaczął spokojnie. -Młoda. O co chodzi?
 Nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. Strach był zbyt duży.
 -Ej wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć - powiedział podchodząc. -Co się stało?
 Jeszcze bardziej weszłam w kąt pokoju. Teraz bałam się nawet Louiego.
 -Czy Ty się mnie boisz? - zapytał ze strachem.
 Spuściłam głowę. Tak naprawdę to nawet nie wiem czemu mam poczucie strachu. Może że będzie zły za to co zrobiłam? Próbowałam się nie rozpłakać.
 -Siostra - powiedział kolejny raz tego wieczoru, łagodnym głosem, Harry. - Wiem co widziałem, ale się przyznaj.
 Wyszłam z kąta pokoju i poszłam usiąść na łóżku.: -Megan? - zapytał błagalnie Lou. Wyglądał jakby miał się zaraz popłakać.
 Nie byłam wstanie wydusić z siebie nic. Dlatego wstałam i podwinelam bluzkę lekko do góry i spuściłam głowę.
-Megg. Obiecałaś - powiedział załamany. -Czemu to zrobiłaś?
Usiadł wraz z Harrym po obydwóch moich stronach.
 Nie powiedziałam dlaczego.
 -Siema idioci! - do mojego pokoju wparowali Niall, Zayn i Liam.
 -"Zajebiście" -Pomyślałam i wzięłam się w kłębek.
 -Lepszego momentu nie było? - warknął na Nich zdenerwowany Harry.
 Wstałam, wyszłam z pokoju i skierowałam się do łazienki.
 -Nigdzie nie idziesz - wysyczał na mnie Louis, ciągnąc mnie za nadgarstek.
 -Puść mnie -pisnęłam.
Nie posłuchał mnie,.tylko pociągnął mocniej. Teraz to zaczynałam się Go bać.
 -Louis! Puść mnie!-Zaczęłam się z nim szarpać.
 -Nie odpowiedziałaś mi na pytanie -warknął.
-Tak....w tym momencie się ciebie boję...-szepnęłam i skuliłam się bo bałam się ze mnie uderzy.: Puścił mnie i zaniemówił.
 -Przepraszam... -Szepnęłam przez łzy i zaryzykowałam. Nie pewnie go przytuliłam.
 On przez chwilę stał niewiedząc o co chodzi, ale po chwili odwzajemnił gest. Wtuliłam się w Jego klatkę
-Przepr-aszam -powiedziałam przez łzy.
-To ja powinienem przeprosić - powiedział łamiącym się głosem.
-Nie ma...-przerwałam i zacisnelam oczy bo ból nagle się nasilił.
-Co się stało? - zapytał zmartwiony Niall.
-Znowu. Znowu to przeze mnie - powiedział Harry k wyszedł z pokoju.wkońcu ymałam i Kucnęłam łapiąc się za brzuch.
 -Megg? - zapytał ponownie przerażony Lou. Wziął mnie na ręce, położył na łóżku i zdjął ze mnie koszulkę.
 -Zo-staw... -Szepnęłam i chciałam wstać ale ból mi na to nie pozwolił.: -Leż - powiedział Liam i poszedł po coś. Chwilę później wrócił z apteczką i usiadł obok mnie na łóżku.
 Odsunełam się w kąt łóżka.
-Nie chc-e.
 -Megan - zaczął. -Trzeba.


****************************************************************
Hej, hej :)
Na samym początku bardzo Was przepraszam :( Były problemy nie miałysmy jak się sptkać...
przepraszam też za wszyskie błędy ale komputer  mi szwankuje :( nie mam możliwości ich poprwaić.
Mamy nadzieje że rozdział się spodoba.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
                                                                               Mrs. Payne

3 komentarze:

  1. BRAK MI SŁÓW *-* ZARĄBISTE ! CZEKAM NA KOLEJNE :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To tak zacznijmy od tego ze komentarz bedzie niestety krótki bo dzisiaj wyjątkowo mi sie nie chce :p


    Rozdzial zajebisty :*


    " -Siostra - powiedział kolejny raz tego wieczoru, łagodnym głosem, Harry. - Wiem co widziałem, ale się przyznaj."
    Miły Hazz= moj usmiech fajnie ze jednak czasami Harry sie przelamuje i jest miły. Na prawde sie zastanawiam co Megg zrobila mu takiego ze tak ja traktuje :p


    "-Tak....w tym momencie się ciebie boję...-szepnęłam i skuliłam się bo bałam się ze mnie uderzy.:Puścił mnie i zaniemówił."
    Pierwsze słowo przychodzace mi do glowy: no nieźle
    I chyba na tym pozostane.


    "Niepewnie go przytuliłam.
    On przez chwilę stał niewiedząc o co chodzi, ale po chwili odwzajemnił gest. Wtuliłam się w Jego klatkę"
    Tutaj takie jedno wielkie awwwwwwwwwwwww *-*


    "-Nie chc-e.
    -Megan - zaczął. -Trzeba."
    Moja reakcja: no kurwa zajebisty moment se wybralyscie na koniec. A pozniej nieograniczony smiech xD

    Czekam na 5 ^-^ i zycze weeeeeeeny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra tamten komentarz nie jest taki krótki jaki sie spodziewalalm xD zdaza sie Oops :p

    OdpowiedzUsuń