poniedziałek, 27 października 2014

Rozdział 2


- Jesteście tak słabi, że dwójka Was musi mnie trzymać? - krzyknęłam gdy drugi mnie złapał. Zaczęłam im się na nowo wyrywać.
-Zamknij się- powiedział Harry. Zanim się obejrzałam wynieśli mnie z domu.
-Poście mnie! Ja tam wracam nigdzie z wami nie idę!
- Daj sobie dziewczynko spokój. I tak z nami nie wygrasz – powiedział ten o ciemnej karnacji.
- Bla bla bla… - przedrzeźniałam Go. – Nie znasz mnie więc nie oceniaj. – wyrwałam rękę z Jego chwytu, a drugiego kopnęłam. Puścili mnie ale nie na długo. Podszedł do mnie Harry i podniósł mnie jak piórko, po czym wrzucił do auta. W drodze do domu nie odzywałam się. Siedziałam cicho. Miałam szczerą nadzieję że wysadzą mnie pod domem i gdzieś sobie pójdą, a ja zostanę sama i będę mogła na nowo zacząć płakać. Nie miałam najmniejszej ochoty się do nich odezwać. Podjechaliśmy. Wysadzili mnie Harrego, Louisa. Szlag! Musieli?
- Lou ja zaraz wracam muszę coś załatwić. A Ty iść już spać! – pokazał na mnie palcem. Miałam ochotę Mu go odgryźć! Poszedł sobie a ja nadal patrzyłam się tępo w przestrzeń. Kiedy się otrząsnęłam nie patrząc na chłopaka weszłam do domu i skierowałam się do kuchni. Gdzie nalałam sobie szklankę soku pomarańczowego. Nie zamierzałam iść spać. On jest moim ojcem żeby mi rozkazywał! Poszłam ze szklanką do pokoju włączyłam telewizor i siadam na kanapie nie zwracając uwagi na chłopaka.
- Harry coś Ci chyba powiedział – próbował zwrócić na siebie uwagę. – Słyszysz?
- Słyszę i co mi z tego? Przez to słucham Twojego dennego głosu. Po co mi to? – powiedziałam.
 - Marsz na górę! – wskazał palcem na schody. Ja nic sobie z tego nie robiąc dalej siedziałam na kanapie i oglądając telewizję i popijając sokiem. – Słyszysz co do Ciebie mówię? – wkurzył się.
- Nie jesteś moim ojcem. Nie rozkazuj mi – powiedziałam obojętnie.
Złapał mnie za rękę która była pocięta i podciągnął mocno do góry. Syknęłam z bólu i szybko złapałam się za rękę. Ukrywając ból.
-Boli cię to?- zaśmiał się.
-Nie-powiedziałam obojętnie.
-To w takim razie co jest?
-Nic.
-To pokaż -rozkazał.
-Nie -próbowałam mu się wyrwać.
- Pokaż – warknął i złapał rękę. Szybko Mu ją wyrwałam i odsunęłam się kawałek w tył. Musiałam akurat trafić na kanapę i się przewróciłam na plecy upadając na nią. Chciałam szybko wstać i uciec ale za nim się obejrzałam już siedział na mnie i mocno trzymał moje ręce. Nie dawałam za wygraną i nadal mu się wyzywałam.
-Puść mnie!-ukrywałam ból w ręce który się nasilał.
- Nie – powiedział i podwinął rękawy mojej bluzy. Teraz tak bardzo cieszyłam się, że pomyślałam rano i je zakryłam mascarą.
-I co widzisz nic tu nie ma-pokazałam mu złośliwe język. Chwycił po butelkę wody i niedaleko leżący materiał. Pomoczył go wodą i zaczął zmywać ‘makijaż’ z mojej ręki. Gdy zmył wszystko z mojej ręki dopiero się przeraził. Zrobił wielkie oczy i patrzył na mnie zdziwiony. Dopiero po chwili się otrząsnął.
- Co to jest? – zapytał zdenerwowany.
- Kot – opowiedziałam, nawet nie wiem dlaczego, nie muszę Mu się spowiadać.
- Chyba kod – powiedział z wyrzutem.
- Jaki kod? – zapytałam zdziwiona.
- Kreskowy kurwa! – krzyknął i ze mnie zszedł. Pod naporem Jego siły w niektórych miejscach zaczęła lecieć krew, ponieważ strupy popękały. Wstałam z kanapy i poszłam do siebie. Nie chciałam widzieć żadnego z nich.
- Stój! – krzyknął za mną. Chwycił mnie za ‘zdrową’ rękę i pociągnął do łazienki. – Muszę to opatrzyć.
-Nie musisz! Zostaw! - Wyminęłam go i skierowałam się w stronę drzwi.
- Muszę – posadził mnie na pralce i wyjął wodę utlenioną, waciki, bandaż. – Czemu to robisz? – mówił pod nosem. – Po co niszczysz ciało.
-Nie ważne. Zostaw to. Nic mi nie jest-zeszłam z pralki i chciałam wyjść. Jak na złość znowu złapał mnie i posadził na wcześniejszym miejscu. – Czemu to robisz? Czemu chcesz mi pomóc? Zostaw mnie! Odpieprzcie się ode mnie! Od kiedy ja kogokolwiek interesuję?
Nie odezwał się.
-Proszę zostaw to. Nie chcę.
-Muszę.
-Nic nie musisz nic mi nie będzie.
- Muszę. Wiem jak to boli. Nie możesz tego robić – powiedział dokańczając swoja robotę.
- Nic nie wiesz!
- Wiem jak to jest się ciąć.
- Ale każdy ma inny powód. Jeśli przestałeś to znaczy, że byłeś silny i kogoś miałeś kto Ci pomagał. Ja jestem sama. Muszę to robić – powiedziałam spokojnie próbując się nie rozpłakać. Znowu się nie odezwał.
Ja już dłużej nie mogłam powstrzymać płaczu. Łzy ciekły mi strumieniami.
-Ej, spokojnie... -Powiedział łagodnie. Nie wiedziałam jak mam się zachować.
Starałam się uspokoić i powoli się uspokajałam.
Nawet nie wiem kiedy zaczęłam przysypiać. Ale gdy tylko się zorientowałam szybko od Niego odskoczyłam.
-Co się stało? - zapytał zdziwiony. Spojrzał w moje oczy co mnie zestresowało i spuściłam wzrok w dół.
-  Już jestem!  - zawołał głos z dołu. Pięknie Harry wrócił.
Przestraszona wybiegłam z łazienki i szybko poszłam do siebie.
- Lou? - zawołał.
- W łazience! - odkrzykną mu.
- Młoda śpi?
- Tak. Hazza... Musimy pogadać - tylko tyle usłyszałam zanim zeszli na dół.
 *Perspektywa Hazzy*
Lou zszedł na dół.
-O czym musimy pogadać? -Zapytałem lekko zdenerwowany. Pewnie znowu coś zrobiła....
- Twoja siostra... - zaczął.
- Co znowu przeskrobała? Znowu chce dostać? Czemu ta dziwka się nie słucha?!
-Ej, uspokój się nic złego nie zrobiła.
- Na szczęście. Jeśli by coś przeskrobała to by jej się znowu dostało. To o co chodzi? - zapytałem.
- Jak to znowu? - zapytał nie zwracając uwagi na moje pytanie.
-No po prostu. Nie słucha się. Siedzi na dupie i nic nie robi. Pytam się o co chodzi.
-Harry...bijesz ją?
- To jedyna dyscyplina dla Niej. Możesz łaskawie odpowiedzieć mi na pytanie? - zapytałem zdenerwowany tym, że muszę Mu spowiadać.
-Hazz...bo ona -zaczął się jąkać - ona...się...ona się okalecza....
- Co robi? - zapytałem.
-Ona...się...no....okalecza - nadal się jąkał.
- Tyle to słyszałem. Czemu to robi?
-Może sam mi powiesz?
- Ja... Ja nie mam.... Ja nie mam pojęcia...
-Dobra nie ważne...spadam do domu -powiedział i wyszedł.
Za nim się obejrzałem w salonie byłem sam.
*oczami Megan*
Nie słyszałam części rozmowy, ale usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. Zaczęłam się modlić żeby Harry nie przyszedł do mojego pokoju. Nie chcę by tutaj przychodził. Znowu mnie pobije. Ciekawe czy Louis powiedział Mu. Czy powiedział o tym co widział na moich rękach. Siedziałam na łóżku zwinięta w kłębek i cicho płakałam.
- Siostra… - powiedział wchodząc do pokoju.
- Wyłaź stąd! Co powiedział Ci i będziesz się nade mną użalać? Mówiłam Ci już! NIE JESTEŚ MOIM BRATEM!
Nie posłuchał mnie i wszedł do środka.
-Wyjdź! - powiedziałam przez płacz.
- Nie płacz – powiedział i próbował mnie przytulić. Odsunęłam się od niego.
- Nie dotykaj mnie – powiedziałam.
- Boisz się mnie? – zapytał delikatnie. Dawno nie słyszałam takiego jego tonu skierowanego w moją stronę. Zawsze krzyczał. Spojrzałam na niego nie dowierzając. Bił mnie, poniżał, a teraz pyta się czy się jego boję? Czy on myśli?
-Nie...-skłamałam. Siedziałam na łóżku z podkulonymi nogami, mocno zaciskając ręce.
- Nie kłam – rzekł ostrzej. Po tym tonem moim ciałem przeszły dreszcze. Podszedł do mnie i złapał za rękę.
- To boli! – krzyknęłam przez płacz.
- To nie kłam! – krzyknął i już podnosił na mnie rękę gdy ktoś wszedł do pokoju.
- Puść mnie! - nie mogłam powstrzymać płaczu- Harry to boli!
- To nie kłam! – krzyknął- To nie kłam! – krzyknął i już podnosił na mnie rękę gdy ktoś wszedł do pokoju.
- Puść mnie! - nie mogłam powstrzymać płaczu- Harry to boli!
- To nie kłam! – krzyknął i już miał mnie walnąć gdy ktoś Go zatrzymał.
Wyrwał się i uderzył mnie w twarz z całej siły.
-Puść mnie!-Krzyknęłam zdzierając sobie gardło.
- Zostaw Ją do cholery Harry! – krzyknął chyba… Louis? Odciągnął Go.
– Ciiii… - przytulił mnie. Spojrzałam na Harrego. Trzymali Go, jego koledzy. Wyszłam szybko z pokoju i pobiegłam do łazienki gdzie jak najszybciej złapałam małe ostrze i wykonałam najgłębsze nacięcie ze wszystkich. Nie mogłam się uspokoić.
- Megg!! – krzyczał Louis. – Otwórz drzwi! – dobijał się do drzwi od łazienki. – Cholera! Zaraz je wyważę jeśli mnie nie wpuścisz!
Nie miałam ochoty tego słuchać. Zrobiłam drugie równie głębokie cięcie.  Poczułam ulgę, niestety tylko chwilową.
- Otwórz! – krzyczał inny głos którego nie znałam. – Proszę Cię…
- Megg! Proszę Cię… Megan… - mówił słabym głosem Lou.
- Otwieraj drzwi! – krzyknął Harry. Wystraszyłam się. Z nerwów zrobiłam trzecie nacięcie.
Kucnęłam w kącie i uspokoiłam płacz. Strasznie się bałam. Nie chciałam wpuścić tu nikogo a zwłaszcza Harrego. W dłoni mocno zaciskałam małe ostrze robiąc tam nie głębokie nacięcie.
- Megg? – zapytał głos. Już nie byłam w stanie rozpoznać głosów. Słyszałam je jakby przez mgłę.
Oczy miałam coraz cięższe. Starałam się nie zasnąć. Nie byłam wstanie wydusić z siebie słowa. Jedyne co usłyszałam ostatnie to huk upadających na ziemię drzwi.  Siedziałam na podłodze i nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Odpłynęłam w niebyt.
*perspektywa Liama*
Przyjechałem z chłopkami do domu Hazzy, gdyż nasz mądry Lou zostawił tam telefon. Mieliśmy jechać do klubu i zaciągnąć tam Harrego, ale po tym co tam zobaczyłem zmieniłem swoje plany. Usłyszeliśmy z chłopakami krzyk. Kobiecy. Pobiegliśmy w stronę źródła. A może raczej Louis pobiegł, a my za Nim szliśmy. Zobaczyłem jak Harry próbuje uderzyć dziewczynę.
-Zostaw Ją do cholery Harry!-Krzyknął Lou. Zabrał dziewczynę od Harrego i ją przytulił. My próbowaliśmy trzymać Hazze w miejscu.
- Ciii… - szepnął do niej. Ona spojrzała w naszą stronę i szybko podnosząc się i wybiegając z pokoju.
Usłyszałem tylko dźwięk zamykanych drzwi łazienki. Lou pobiegł w tamtą stronę.
-Megg!- krzyczał i dobijał się do drzwi -otwórz drzwi! Cholera! Zaraz je wyważę jeśli mnie nie wpuścisz! Natychmiastowo puściłem Harrego i pobiegłem za Nim. Dobijał się do drzwi, ale Ona nie reagowała na to. Tak jakby Jej tam nie było. Postanowiłem Mu pomóc.
- Otwórz! –krzyczałem i pukałem, a nie waliłem jak Lou, w drzwi. – Proszę Cię…
Zero odpowiedzi.
-Megg! Proszę Cię...Megan...-Louis ledwo mówił. Nagle przyszedł Harry i krzyknął głośno.
-Otwórz drzwi!
- Megg? – zapytał Lou kiedy Zaynowi udało się uciszyć Harrego. Nie miał już siły na takie zabawy, było to po Nim widać. Martwił się. Nie czekał dłużej spojrzał na mnie. Wiedziałem o co Mu chodzi. Pomogłem Mu wywarzyć drzwi. Zobaczyłem tam drobną dziewczynę z czymś błyszczącym się w ręku i krwią na ręce. O mój Boże. Nie…. To dlatego Lou się tak martwił. Krew była wszędzie, a Ona na ręce miała 3 głębokie cięcia, a w pięści ściskała żyletkę. Louis szybko do niej podbiegł. Dałem chłopakom znak żeby zostali i nie wchodzili. Poszedłem za Louisem chcąc mu pomóc.
- Nie. Lepiej zadzwoń na pogotowie – powiedział, gdy już klękałem przy ciele Megan. Wyjąłem telefon i wykręciłem numer.
Gdy miałem już dzwonić nagle lekko się poruszyła.
-L-l-o-u...-była strasznie słaba.
- Spokojnie… Jestem tutaj… Cichutko… Proszę, nie zasypiaj… - spojrzałem na Niego. Zależało Mu. Przytulił ją do siebie uważając na jej rękę. – Proszę Cię, nie zasypiaj…
- Zaraz będą… - powiedziałem. Resztkami sił spojrzała na mnie przerażona. – Pogotowie.
- N-nie – wyjąkała. – P-p-p-proszę n-nie.
-Csii...spokojnie...będzie dobrze -głaskał ją po plecach.
-N-ni-e ch-chcę szpi-szpita-tala...
- Musisz… Inaczej zginiesz…
- I-i tak-k-k bę-ę-dzie le-piej – wyszeptała, zamykając oczy.
- Nie! Megg! Proszę nie! Nie zamyka oczu! – krzyczał. Natychmiastowo wbiegli lekarze. Odciągnąłem Louisa by Im nie przeszkadzał.
-L-Lou?-nie zwracała uwagi na lekarzy.
Chciała wstać ale jej nie pozwolili. Widać było ze cierpi.
- Będę – powiedział. Lekarze siłą wynieśli ją z łazienki. Niby strasznie słaba, ale uparta.
- Coś Ty z sobą zrobiła? – krzyczał Harry.
- Zamknij się! – krzyknął Zayn.
- Niby czemu? Należy Jej się! – krzyknął. Lekarze wyszli z domu i wrócili karetką do szpitala.
- Możesz się zamknąć?! – zapytał Louis.
- Durnota kłamie to ma za swoje! – krzyknął na Lou. – A Ty co? Bronisz Jej?! Może się jeszcze zakochałeś!?
- Od kiedy bijesz dziewczyny ?? Co?? – szybko zmienił temat, chyba trafił w czuły punkt Hazzy.
-Nic jej nie będzie! Nie jest z porcelany! - wydarł się.
-Człowieku czy ty ja widziałeś?! -wtrąciłem się. – Jest cała poobijana i to tylko przez ciebie!
- Nie wierzę. Jak mogłeś zrobić coś takiego dziewczynie? – zapytał Niall odsuwając się od niego.
-Boże nic jej nie jest! A to ze sobie zrobiła małą rankę to nie moja wina!
-Ja spadam do szpitala -powiedział Louis i zszedł na dół.
- Jadę z Tobą. Ty – wskazałem na Harrego. – Weź się ogarnij. Niszczysz ją.
-Wcale nie-powiedział stanowczo.
- Nie wcale nie – powiedziałem sarkastycznie. – To nie przez Ciebie zaczęła się ciąć. Wcale… A mi tu kurwa czołg jedzie.
-Dobra nie przesadzaj...-powiedział i poszedł do siebie, ja dołączyłem do Lou.



*****************************************************************
Hej, hej i jak Wam się podoba rozdział drugi? Bardzo przepraszam że w weekend nie było go na stronie. Nie mogłyśmy się zgrać. Liczymy na komentarze.
                                                                                                   Mrs. Payne

Hejo!!
Z kilkudniowym opóźnieniem 2 rozdział. Starałyśmy się z Alesem (Olą) zrobić trochę dłuższy, ale zważając na to, że mam pracę do zrobienia i na to, że to dopiero 2 rozdział i nie chcemy żeby tak dużo się działo urwałyśmy. No to myślę, że w sobotę lub niedzielę będzie 3. Nie mam pojęcia. Hahhaha mam nadzieję, że się spodobał.
Juźek :*


Czytasz = komentujesz = uśmiech na naszych twarzach :D

piątek, 17 października 2014

Rozdział 1

Kolejny dzień. Kolejny dzień w tej popierdolonej szkole. Kolejne wyzwiska skierowane w moją stronę. Nie mam już ochoty tego słuchać. Znowu jak wrócę wpadnę do łazienki jak strzała. Potne skórę i wyjdę jakby nigdy nic. Harry przyjdzie pijany, będzie kazał sobie usługiwać, a później i tak mnie pobije. Czekałam, aż skończą się lekcje. Aż skończy się ten dzień i każdy następny. Starałam się nie zwracać na to uwagi ale to tak strasznie boli. Może na to zasłużyłam? Nie wiem. Dzień w szkole minął tak jak każdy inny. Nie miałam ochoty wracać do domu wiec poszłam okrężną drogą. Doszłam do domu na 16:20. Od razu weszłam do siebie i zaczęłam odrabiać lekcje.
- Megan! Jazda na dół! - usłyszałam głos Harrego. Nie miałam ochoty na spotkanie ale On myślał inaczej. Szybko zeszłam na dół, by znowu nie oberwać.
 - Czemu Ty się obijasz dziwko? - wykrzyczał.
 Gdy tylko usłyszałam jak mnie nazwał. Jak nazwał mnie dziwką. Nie miałam siły. Pierwsza łza poleciała, za nią następna i następna. Popłakałam się. Popłakałam się na oczach Harrego.
 - Czemu ryczysz?
Nie chciałam już z Nim gadać i szybko wyszłam z domu uprzednio zakładając buty. Szłam przed siebie, nie zwracając na nikogo uwagi. Łzy spływały po moich policzkach jak wodospad. Poszłam do najbliższego parku i oprałam się plecami o drzewo. Zsunęłam się po nim i Zwinęłam w kłębek nadal płacząc. Nie chciałam wracać do domu, mogłam spać nawet w parku. Gdybym nie wróciła Harry i tak by się tym nie przejął. Postanowiłam pójść do mojej przyjaciółki i zapytać czy mnie przenocuje. Wstałam i szłam w dobrze znaną mi stronę. Mijałam te same uliczki, te same domy, rośliny, a nawet ludzi. Każdy wyglądał tak samo. Nikt się nie zmienił. Był taki sam. Przerwałam swoje myśli gdyż zorientowałam się, że jestem już pod Jej drzwiami.
Nieśmiało zapukałam. Drzwi otworzyła mi uśmiechnięta Emily. Gdy zobaczyła mnie zapłakaną od razu mina jej zrzedła.
-Megg co się stało?! -przytuliła mnie. Nie odpowiedziałam.
 -Znowu Harry, prawda?
Przytaknęłam i rozpłakałam się bardziej.
 -No już. Nie płacz. Chodź do środka.
-Emily?
-Tak?-cały czas mnie przytulała.
-Mogę u ciebie przenocować?
- Jasne, że tak – powiedziała i przytuliła mnie jeszcze mocniej. Jeśli to w ogóle możliwe.
- Dziękuję.
- Za co? – zapytała zdziwiona. ‘Odkleiłam się’ od Niej i spojrzałam Jej w oczy.
- Za to, że jesteś. Za to, że Ty mnie nie wyzywasz, za to, że mogę Ci zaufać. Wiem, że mogę ci się zwierzyć, a Ty mnie nie wyśmiejesz. Za to, że to Ty nie oceniasz mnie po wyglądzie tak jak inni i mój brat – powiedziałam.
- Nie mów tak o Nim! On nie jest Twoim bratem. On jest głupim rozpieszczonym dupkiem – przerwała mi.
- Ale i tak jest moim bratem. Nic tego nie zmieni – to było ostatnie zdanie jakie powiedziałam zanim zostałam wciągnięta do domu. – Co jest? – zapytałam zdziwiona.
- Koleżka Twojego ‘braciszka’ – zrobiła cudzysłów na słowie ‘braciszek’. – Właśnie przechodził. Pieprzony laluś z tą koszulką w paski – powiedziała z wyraźnym niezadowoleniem, że w ogóle kiedyś Go widziała.
Nie odezwałam się. Poszłam do salonu i siadam na kanapie gdzie Zwinęłam się w kłębek. Emily podeszła do mnie i znowu mnie przytuliła.
-Już spokojnie...
-To się kiedyś skończy? -Zapytałam powstrzymując płacz. Nie odezwała się. Wtuliłam się w nią.
- Przynieść ci coś do picia?
- Nie trzeba.
- Na pewno?
- Wodę?
- Jasne -poszła do kuchni. W tym samym czasie ja zastanawiałam się czy to, że Louis pojawił się w tej okolicy jest spowodowane tym, że Harry kazał mu mnie znaleźć czy przez durny przypadek. Wystraszyłam się jak usłyszałam pukanie do drzwi. Wręcz podskoczyłam z krześle. W tym samym czasie wróciła Em i podała mi szklankę. Sama poszła otworzyć drzwi nieznajomemu. Nic nie usłyszałam oprócz tego, że Emily powiedziała „Ała to boli Idioto!”, a raczej krzyknęła niż powiedziała.
- Gdzie Ona jest? – krzykną i skierował się w stronę salonu w którym przebywałam.
 – No tu się podziewasz Dziwko.
- Nie mów tak na Nią! – krzyknęła Em.
- Zamknij się.
Spojrzałam w Jego stronę. Może powinnam powiedzieć Ich stronę? W drzwiach stał Harry i jego paczka. A więc Louis szukał mnie. Spuściłam głowę. Powstrzymywałam płacz. Siedziałam jak sparaliżowana, nie mogłam z siebie wydobyć słowa ani się ruszyć.
- Wypierdalaj stąd! – krzyknęła nieźle zdenerwowana Em.
- Nie wyjdę bez Niej – tak bezczelnie  pokazał na mnie palcem.
- Nie… - zaczęła.
- Nie jestem pieprzoną rzeczą! – przerwałam Jej i krzyknęłam w Jego stronę. – Naucz się tego, że każdy ma uczucia! To boli jak wyzywasz!
- Ty się nie odzywaj!
Od razu się uciszyłam.
- Powiedziałam wyjdź! - Krzyknęła Emily i pokazała palcem drzwi -ona tu zostaje, a teraz wypad z mojego mieszkania!
- Powiedziałem że nigdzie nie ode bez niej! - Krzyknął i podszedł do mnie razem z Louisem. Już chcieli mnie złapać kiedy krzyknęłam:
- Zostaw mnie wreszcie! Nie próbuj mnie dotykać! Co się stało z tamtym chłopakiem, którego jakby się mnie wtedy zapytało nazwałabym bratem? Wiesz co? Emily miała rację. Ja już nie mam brata. Mój brat nie istnieje. Jesteś nikim. Nie potrafisz uszanować inności. A nawet tego, że Twoja była siostra jest z Tobą spokrewniona. Co nie zasługuję na nic? Jestem bezwartościowa? Przez Ciebie tak! Poniżasz mnie na każdym kroku. Nie mam zamiaru z Tobą rozmawiać. Wynoś się stąd! Nie chcę Cię nigdy widzieć! Dla mnie nie istniejesz!
Zanim się obejrzałam Harry i Louis trzymali mnie za ręce.
- Puście mnie! -Zaczęłam się wyrywać. Niestety tylko pogorszyłam sprawę. Louis wzmocnił uścisk podszedł do mnie jego drugi kolega o ciemnej karnacji. Zamienił się miejscami z Harrym.



********************************************************************
Ta dam! Mamy rozdział pierwszy! Liczę razem z Pauliną, że Wam się spodoba :) Może jest troszkę krótki (przynajmniej dla mnie), ale postaramy się aby kolejne były dłuższe :D
PROSZĘ KOMENTUJCIE TO NAPRAWDĘ MOTYWUJE :*
                                                                                  Mrs.Payne (@Aleks77025635)

Zdjęcia :D

Hejo! Tutaj Pauka (Juźek [ jak kto woli ]). Ola mnie zabije już po raz setny. Tym razem Ona nie wie, że coś wstawiam. Hahahahahha chciałabym się z Wami podzielić gifami. Mogę?
Łapcie kilka:

Nialluś:




*Niall* - Ale ze mnie modelka!

*Niall* - Ahh... teraz kazda na mnie poleci.






Tak, tak będę twoja. :D

*Niall* - Może się nie skapną, że nie umiem tańczyć


hahahahhaha ten ostatni mnie rozwalił
To teraz Nasz DD (Daddy Direction):







My Lanielle *-*


Teraz może Zayn? Lub nie Zerrie!:







Super zdjęcie na policji. :D hahahah

 
 Ten photoshop ( lub jak kto woli fotoszop) jest mojego autorstwa. Amatorski, ale mi się nudziło!

Teraz czas na............... (fanfary proszę)
ta ta tadam!
Larrego:








Sweet *-* ^^



Larry Kiss????

Spójrzcie na bio. Larry is real!

Słodko wyglądają robiąc takie same ruchy

Szkoda, że Lou skapnął się, że kamery są skierowane w Ich stronę :'(

I najlepsze na koniec. :D


Mam pytanko... Znaczy się dwa... Kto obroni mnie przed Olą?
Chcecie bym dodawała jakieś ciekawostki o Naszych chłopakach?
Jeśli przeżyłeś/aś po tych zdj. w komentarzu napisz "Larry Is Real" (musiała, po prostu musiałam XD). Do napisania :*
PS. Ola nie wściekaj się za to na mnie. Musiałam to wstawić. To jest takie Sweeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeet :D XD. :*



wtorek, 14 października 2014

Prolog



Gdy miałam 15 lat moi rodzice zginęli w wypadku. Od tamtej pory opiekuje się mój starszy brat Harry. Chodzimy do jednego liceum. On do trzeciej a ja do pierwszej klasy. Jestem cichą, nieśmiałą i bardzo wrażliwą dziewczyną. Od kiedy pojawiłam się w szkole wszyscy wytykają mnie palcami i wyzywają na korytarzach. Najgorsze jest to że to piekło zapoczątkował mój własny brat. Już pierwszego dnia w liceum zaczął mnie poniżać. Już wtedy czułam, że tracę brata. Tak się właśnie stało. Straciłam Go. Nie obchodzi mnie już jak zginie lub zniszczy sobie życie. Nikt ze szkoły, ani  klasy nie wie że Harry jest moim bratem. No może z wyjątkiem jednej - mojej przyjaciółki. Ona zna prawdę tylko ona. Gdy wracam do domu mój opiekun prawny nie zwraca na mnie uwagi. Dla niego mogłabym nie istnieć. Zdarzają się okazje kiedy jestem sama w domu wtedy zamykam się w pokoju i zadaje sobie pytanie co ja mu takiego zrobiłam, że mnie tak traktuje. W końcu moja psychika prędzej czy później wysiądzie. Jeszcze nie było dnia żebym nie płakała. Co raz częściej zaczęłam zamykać się w łazience z nową ‘przyjaciółką’. Może cięcia nie były głębokie, ale dawały mi ulgę. Mam nad tym kontrolę. Mogę przestać kiedy tylko chcę. Nie mam nałogu. I sobie go nie wyrobię. Nie mam zamiaru zmagać się jeszcze z nałogiem. Może i mój brat chce mieć coraz więcej nałogów ale mnie do tego nie ciągnie. Nikt nie wie o tym, że się tnę. Ukrywam to tak, że jeszcze nikt się nie domyślił. Uratował mnie też mój styl ubierania się. Zazwyczaj noszę bluzę lub bluzkę z długim rękawem, jeśli już nakładam coś krótszego to na to bejsbolówkę lub na (w tym wypadku pociętą) rękę rząd bransoletek. Od kiedy moi rodzice zginęli w wypadku moje życie legło w gruzach. Coraz częściej powstrzymuję się od płaczu na lekcjach czy w szkole. Nie chcę żeby ktoś się dowiedział o tym co przeżywam a tym bardziej, że Harry -mój własny bart- się do mnie nie przyznaje i jeszcze nikomu nie powiedział prawdy. Sama nie daje sobie z tym rady, ale też nikomu o tym  nie mówię...po prostu nie chcę. Nie chcę, obarczać kogoś swoimi problemami… Nie chciałabym by ktoś użalał się nade mną tylko dlatego, że mam problemy. Każdy je ma. Tylko nie każdy umie je ukryć. Ja próbuję. Próbuję ale nie wiem czy to mi starczy na dłuższą metę. Jak to odkryje Harry to będzie miał na mnie kolejny szantaż, a tego nie chcę. Może spróbuję się kiedyś Mu postawić. Może... Na razie jestem na to za słaba. Nie mam siły by zacząć ignorować jego docinki. Co dopiero postawić Mu się. Staram się do niego nie odzywać za równo w szkole jaki w domu. Jednak czasami się zdarza, że mnie zawoła. Za każdym razem mój umysł myśli, że On chce mnie przeprosić... I za każdym razem się myli. Kiedyś byłam czymś strasznie zajęta i on mnie zawołał. Powiedziałam, że już idę tylko muszę dokończyć, zanim się obejrzałam, a On był już u mnie w pokoju... tamtego dnia pierwszy raz podniósł na mnie rękę. Wtedy bolało. Teraz moje ciało i umysł są przystosowane do takich warunków. Wiem, że za każde nawet najmniejsze przewinienie mnie pobije. Nie boję się już tego. To kwestia przyzwyczajenia. Tak bywa. Wierzę... Wierzę w to, że On kiedyś się zmieni. Wierzę w to całym sercem, do dnia dzisiejszego nie wiem co się z Nim stało. Wybaczę mu wszystko, bez względu na to co mi zrobi. Jest moim starszym bratem. A rodzeństwo powinno trzymać się razem. Gdy Go widzę staram się nie płakać, chociaż w szkole. Jednak czasami w domu nie wytrzymuje, ale gdy tylko czuje że mam ochotę popłakać od razu idę do siebie. Staram się nie nawiązywać z bratem kontaktu wzrokowego....przyznam szczerze że czasami są takie sytuacje kiedy się naprawdę Go boję. Staram się tego nie pokazywać i nie wiem czy fartem czy nie Harry jeszcze nigdy tego nie zauważył. Gdyby wiedział, że się Go boję wykorzystałby to przeciwko mnie. Udaję silną. To jest kłamstwo. Kłamstwo ma krótkie nogi. Prędzej czy później wyjdzie na jaw. Wtedy rozpocznie się jeszcze większe piekło niż miałam do tej pory. Tego już nie przeżyję...
Nazywam się Megan Styles, a oto moja historia.

*******************************************
Hejo!
Tutaj Narry (lub Pauka lub Paulina). Tak. Tak od razu prolog. Ola mnie zabije. Nie dosyć, że zatrzymałam udostępnianie ekranu na skypie i przez to chce mnie zabić to jeszcze teraz wstawiam prolog. Chyba Ona tez się pod nim podpisze. Chyba... Mam nadzieję, że się spodoba. Liczę (liczymy) na komentarze. :D
PS. Wcale nie jestem Juźek. -,-


Hej!
To ja Mrs.Payne (Ola). Tak to prawda, jestem zła bo mi Juźek nie udostępnił ekranu. Również mam wielką nadzieję, że prolog się spodoba. LICZYMY na komentarze :D
PS. Ona jest Juźek tylko o tym nie wie ^.^

Hej!

Hejo!
Tutaj Paulinka! Z bloga "Życie To Nie Bajka..."
Będę jedną z autorek tego bloga. Tak może krótki opis o mnie?
Mam niebieskie oczy, blond włosy, jestem krótkowzroczna no i co tam jeszcze. Jestem dziwna. Nie potrafię jeździć na desce, jestem jakoś psychicznie chora. Reszty dowiecie się w swoim czasie. Chyba.

Hej!
Tutaj Ola, druga autorka bloga. Jest to mój pierwszy blog. Wyżej napisała o sobie Paulina, ale ona ma na imię Juźek tylko jeszcze o tym nie wie. Jestem wysoką brunetką o niebieskich oczach i kręconych włosach. Podobnie jak moja koleżanka jestem upośledzona psychicznie (oczywiście pozytywie, żeby nie było). Nie umiem jeździć na rolkach (miałam dwie złamanie ręce przez jazdę na nich). No to chyba w skrócie tyle. Mój charakter poznacie w trakcie...